Dzisiejszy dzień był dla mnie zwariowany. Otóż obudziłam się o 11, wstałam, zjadłam śniadanko i wyszłam się przejść. Gdy tak szłam sobie i patrolowałam miasto nagle coś mnie uderzyło mocno w głowę i straciłam przytomność.
Ocknęłam się w jakimś dziwnym laboratorium, nade mną był jakiś dziwny człowiek w fartuchu lekarskim i coś do mnie mówił, a że ja jeszcze nie do końca odzyskałam świadomość nie wiedziałam co. Gdy już doszłam do siebie chciałam wstać, ale zobaczyłam, że jestem przykuta łańcuchami do stołu, a szalony doktorek przystawia mi do ust jakąś maskę, z której wydziela się jakaś substancja usypiająca i niestety zasnęłam.
Gdy się obudziłam byłam w jakimś miejscu dziwnie przypominającym salę gimnastyczną
- Widzę, że śpiąca królewna się obudziła - powiedział jakiś wielki typ - to dobrze, czas na naukę swoich nowych umiejętności
- Ale facet o co ci chodzi? - Spytałam
- No tak, doktorek ci niczego nie wytłumaczył, otóż tworzymy superżołnierzy, podobnie jak Kapitan Ameryka, tylko ulepszeni.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale jak po kolei mi wytłumaczył to zaczęłam rozumieć, byłam ich pierwszym eksperymentem i to udanym od razu. Wytłumaczył mi, że z superbohaterów chce zrobić superżołnierzy, po to aby albo zawładnąć światem, albo go chronić, ale że typ, który mi to mówił znał swojego szefa to obstawia na to pierwsze.
Mój nauczyciel nowych umiejętności nauczył mnie wszystkiego, czyli tworzenia broni jaką widziałam lub jaką potrafię sobie wyobrazić ( po prostu wychodzą mi z rąk ), mogę zrobić, że pojawią mi się skrzydła ( choć, gdy wyrastają to boli ) i tyle moich nowych umiejętności.
Gdy już nauczyłam się wszystkiego i dowiedziałam się, że rzeczywiście ich szef chce zawładnąć światem postanowiłam zabrać im plany tej substancji, którą tak mnie zmienili, aby nie stworzyli więcej superżołnierzy. Weszłam więc do gabinetu szefa pod pretekstem, że chcę z nim porozmawiać, użyłam mojej nowej umiejętności ( jeszcze do końca się z nią nie oswoiłam ) i wytworzyłam paralizator i ustawiłam go tak, aby szefuńcio stracił przytomność. Gdy już to wykonałam zabrałam się do szukania w gabinecie jego danych na temat substancji, którą nazwałam Anioł ( no bo, gdy mam skrzydła wszyscy po drodze mówili, że wyglądam jak anioł i to śmierci, bo moje skrzydła są kruczoczarne ), pomyślałam gdzie mógł ukryć Anioła ( przecież nie był by na tyle głupi i nie ukrył by ich w sejfie podpisanym "substancja zmieniająca w superżołnierzy" ), ale jednak spróbowałam i sprawdziłam w tym sejfie i jednak tam były. Od razu wyszłam z gabinetu i udałam się do wyjścia z podrobionym pozwoleniem od szefa na wyjście.
Kiedy w końcu już się wydostałam wróciłam do domu i udawałam, że nic się nie wydarzyło. Jak zwykle zjadłam obiad, pogadałam ze znajomymi i siedzę sobie teraz przed komputerem w moim pokoju i rozmyślam, może to dobrze że dostałam te umiejętności, żadnego nadajnika nie mam, więc mnie nie znajdą a dzięki tym mocom mogę bardziej pomagać ludziom. Hmm sama już nie wiem, więc tyle na dzisiaj papa :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz