niedziela, 17 czerwca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki 17.06.2012 Niedziela

Obudziwszy się dzisiejszego dnia ( pierwszy raz naprawdę wyspana ) chciałam zabrać się do pracy na geodezję ( tak, zadała nam na sam koniec roku pracę ), ale przypomniało mi się, że jutro i pojutrze mam wolne ( maturzyści piszą test na technika ), więc mogę się za to zabrać kiedy indziej lub w ogóle tego nie zrobię, ponieważ z ocen wypada mi 3, więc nie martwię się tym za bardzo :).

Ok 14 poszłam na obiad do dziadków z racji tego, że moja mama pojechała do Niemiec do taty i nie miał kto ugotować ( i też dlatego, że w niedzielę zazwyczaj całą rodzina jemy obiad u dziadków ). Po obiedzie była moja kolej zmywania, więc wykonałam to superbohaterskie zadanie, a na końcu pobawiłam się z moją bratanicą.

Kiedy wracałam do domu, usłyszałam nagle, jak ktoś mnie woła, lecz nie moim prawdziwym imieniem, ale tym superbohaterskim. Jak znalazłam osobę, która mnie wołała, okazało się, że był to Czerwonooki.
- Witaj, nie wiedziałem, jak się z tobą skontaktować, więc kiedy wracałaś z ostatniej misji, śledziłem cię - powiedział - i z góry za to przepraszam, lecz potrzebuję twojej pomocy. Otóż mój brat powrócił.
- Ale jak? Przecież pokonaliśmy go.
- No tak, ale...

Nie wiem, jak on to zrobił, ale naprawdę wrócił, a sam nie poradzę sobie z nim. Już próbowałem - rzeczywiście widać było po nim, że jest bardzo poturbowany.
- Dobrze, pomogę ci, tylko włożę kostium i wyruszamy.
- Naprawdę? Dzięki.
I, jak obiecałam, wyruszyliśmy, gdy tylko włożyłam mój kostium. Czarnooki rzeczywiście wrócił i był w mieście Pizie niedaleko wieży, ale wtedy nie była jeszcze krzywa.

Kiedy tylko przybyliśmy na miejsce, od razu nas zobaczył i chciał nas zaatakować, lecz udało mu się tylko zarysować moją Gwiazdkę. Kiedy jednak zobaczyłam tę rysę naprawdę się wkurzyłam:
- Tego ci nie daruję! - powiedziałam do niego i ruszyłam do ataku z moim mieczem.
Cały czas atakowałam, lecz w jakiś sposób uchylał się przed moimi atakami. W pewnym momencie do ataku przystąpił także Czerwonooki i atakowaliśmy jego brata na zmianę, ale on i tak nic sobie z tego nie robił. W pewnym momencie on sam zaczął nas atakować. Wykonywał jakieś ruchy i chwilę później wytrącił mi miecz z ręki, a Czerwonookiego uderzył tak, że ten stracił przytomność. Gdy chciałam znów zaatakować, zwiększył tylko swoje rozmiary i przewrócił mnie. Kiedy miał wykonać ostateczny cios ( takie życie superbohatera - narażone na ciągłe ataki na jego życie ), przypomniało mi się, co kiedyś kumpel mi powiedział: aby odzyskać miecz w walce należy go sobie jakoś przyczepić do ręki. Wykorzystałam jego radę i przymocowałam mój miecz do nadgarstka specjalną, prawie niewidzialną, niezrywalną nicią i po prostu pociągnęłam za nią. W ostatniej chwili złapałam miecz i osłoniłam się przed jego atakiem, a on zaczął przeklinać i wrzeszczeć na mnie, bo przeciął sobie dłoń.

Kiedy Czarnooki przestał już krzyczeć, powiedział :
- Nie daruję ci tego, że przekabaciłaś mojego braciszka na swoją stronę i tego, że ciągle ze mną wygrywasz! Wrócę i będę jeszcze potężniejszy, pamiętaj o tym - i uciekł jak zwykle robią to czarne charaktery.

Podeszłam do Czerwonookiego i ocuciłam go.
- Gdzie jest mój brat?
- Uciekł, niestety.
- Ehh, on wróci, wiesz o tym?
- Tak, sam mi to powiedział. Ale to nic, skończyłam robotę na dzisiaj. Trzymaj się. A może cię gdzieś podwieźć?
- Nie trzeba, ale dzięki.
- Okej, w porządku, to ja spadam.
I wreszcie wróciłam do domu, obejrzałam parę filmów i usiadłam sobie przed komputerem. Więc na dzisiaj chyba już wszystko papa :*

1 komentarz:

  1. Ha! Superbohaterskie zmywanie naczyń! To jest to, w czym ja lubię pomagać najbardziej :D

    OdpowiedzUsuń