czwartek, 10 maja 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki 10.05.12 Czwartek

Dzisiaj chyba wreszcie opuścił mnie mój pech, który ostatnio cały czas mnie prześladował. Myślę tak, ponieważ dzisiejszego dnia nie wywróciłam się i na dodatek na praktykach zrobiłam dobrze pomiary :).

Na wspomnianych wyżej praktykach mamy za zadanie mierzyć wysokość, kąty, odległości i współrzędne danych punktów ( w końcu jestem w klasie geodezyjnej i muszę jakoś to umieć ). Gdy tak mierzyliśmy z klasą w parku miejskim, nagle pojawił się wielki facet w jakimś dziwnym lateksowym ubranku i powiedział:
- Ej mała. To ty jesteś Ksena Wojowniczka?
- Sorki, mówisz do mnie? Bo jakoś nie widzę tu kogoś, kto by nazywał się "mała", a wiesz, jeśli mówisz do mnie, to popełniasz błąd, bo ja nienawidzę, jak ktoś tak mnie nazywa - odpowiedziałam temu typkowi, który nie spodziewał się takiej odpowiedzi od osoby dwa razy mniejszej od niego.
- Sądząc po odpowiedzi to musisz być ty. Więc tu w okolicy podobno jesteś jedyną superbohaterką, bo nie chce mi się dalej jechać, by wyzwać na pojedynek innych twoich znajomych jak ten no.. jak mu było... Mysz? Miś?
- Zapewne chodzi panu o Mytha. Jeśli tak to on pewnie się wkurzy, że nazwał go pan Misiem czy Myszą. Hmm, a tak w ogóle, to z kim ma do czynienia?
- Nazywają mnie Maleństwo i chcę cię wyzwać na pojedynek i pokonam cię, nie ma innego wyjścia a bracia wreszcie będą mnie traktować równo ze sobą lub nawet jeszcze lepiej.
- Taaa, śnij dalej, że uda ci się mnie pokonać!
I stanęliśmy do walki. To, że był wielki po części działało na jego korzyść, bo jak uderzył, to zwalał z nóg. Po części było to też jego przekleństwem, bo ja byłam mniejsza, zwinniejsza i szybsza od niego, więc łatwo mi było unikać jego ciosów i samej go uderzać, choć zapewne były to leciutkie uderzenia dla niego. W pewnym momencie wkurzyłam się i wyjęłam moje kastety ( w końcu nie powiedział zasad ) i z nimi dużo łatwiej mi poszło. Nie przewidziałam jednak, że on ma przy sobie karabin maszynowy ( jak on go schował i gdzie, to ja nie mam zielonego pojęcia ), a ja wtedy wezwałam jednego z Mythinków, aby przyniósł mi mój miecz i do chwili, gdy został mi on dostarczony, musiałam jakoś sobie dawać radę.

Mythinek przyniósł mi miecz w niecałe 10 minut. Na szczęście, bo chyba dłużej nie mogłabym unikać kul z karabinu maszynowego. Z moim mieczem już wszystko poszło łatwo. Najpierw rozwaliłam mu karabin jednym cięciem, następnie on oberwał parę razy płazem miecza i w końcu się poddał. Chwilę potem uciekł. I tyle się ciekawych rzeczy dzisiaj wydarzyło.

Po wszystkim zanieśliśmy sprzęt do szkoły, wróciłam do domu, zjadłam obiadek, wyszłam na chwile na dwór i chyba tyle już na dzisiaj, papa :*
A tu piosenka tak jakoś wyszła, bo oglądałam ostatnio z moją bratanicą Piękną i Bestię

2 komentarze:

  1. Gdzie go schował... Hm, ja mam pomysł. Kojarzysz scenę z jednego odcina z Dziewiątym, był tam też Jack. I on właśnie miał bliskie spotkanie trzeciego stopnia z robotami i też udało mu się broń schować :D

    OdpowiedzUsuń