Odkryłam talent u mojej mamy (pomimo że raczej nie jest superbohaterką). Otóż choćby siedziała w domu nawet cały dzień, to ZAWSZE około 30 sekund przed tym, jak ma odezwać się jej telefon, ona akurat w stanie i wyjdzie poza zasięg jego dźwięku. No tak, ja wiem, że 99,99% ludzi XXI nosi telefon ze sobą, ale moja mama widocznie ma w sobie coś superbohaterskiego, bo robić tego nie lubi. Bo taki mutant dotykowy z tego Samsunga, że on jej się sam będzie dotykał w jej kieszeni i dzwonił do kogo popadnie, więc lepiej nie. Telefon leży sobie więc błogo przez cały dzień i tylko czeka, by wyczuć moment, kiedy jego właścicielka się oddali. W sumie racja - ciężko rozsądzić, czy to talent czy zwykłe prawa Murphiego. W każdym razie, kiedy się nad tym nie zastanawiałam, sądziłam, że prawa Murphiego mają miejsce wtedy, kiedy ja się podczas takiego dzwonienia zastanawiam, czy telefon odebrać. Bo jeśli nie będę zdecydowana i odczekam dwie minuty dając mu szansę, żeby przestał dzwonić, to on z tej szansy nie skorzysta. Jeśli zerwę się wtedy lub po pięciu sekundach od rozpoczęcia procesu wydawania dźwięku, to... możecie się domyślić.
No ale w sumie po co chcieć przerywać takie dzwonienie, skoro to temat z MacGyvera? :D
Poza tym oboje moi rodzice mają niesamowitą superbohaterską odwagę - bodajże w piątek sami zaproponowali, że obejrzą ze mą Latający Cyrk Monty Pythona! Ja to uwielbiam, ale z nich jestem dumna, kiedy wytrzymali dwa całe odcinki. I to jeszcze nic! Moja mama wzięła się za czytanie fragmentu mojego opowiadania fanfikowego To dziwne uczucie - przeczytała dzielnie całe 12 stron :o Do czego to nie zmusi człowieka Telewizja Polska...
Może nawet zabiorę ich następnym razem na misję ratowania świata? Choć nie wiem, czy by się nie zanudzili. Dzisiaj bowiem napatoczył mi się przerażający i garbaty Baron Śmierci. Tak, dzisiaj! Nikt mu nie powiedział, że w dzień święty trzeba świecić, a nie pracować! Tak, to był żart, ale on taki ciemny... No tu w zasadzie nie ma o czym opowiadać - jego złowieszcza działalność sprowadzała się przez kilka godzin do tego, że latał po Biedronce i straszył ludzi. A właściwie usiłował straszyć ludzi, bo jak w okolicach świąt po sklepie lata ktoś ubrany na czerwono, to się zaraz każdy ekscytuje, że Mikołaj, a nie ucieka. Nawet nie pomogło, jak zaczął wymachiwać bułką - cóż z tego, że takim biedronicznym pieczywem można zabić?
No to później (kiedy już dorarłam) wdrapał się na najbliższy "najwyższy wieżowiec" (w praktyce na tę Biedronkę) i...spróbował zrobić to, co zawsze robią czarne charaktery po wdrapaniu się na najwyższy wieżowiec - czyli polecieć. Ale dlaczego nikt mu wcześniej nie powiedział, że to tego nie wystarczy peleryna i fajna ksywka..?
Ostatnio koleżanka zgłosiła mi się, że mogłaby zostać złym antycharakterem (czy jak to tam najdostojniej ująć). Powiem Wam, że jak tak dalej pójdzie, to ją wezmę na etat.
Jeśli chodzi o Udasza wel Whiskasa, to ja nie wiem. Koło chałupy mojej nie łaził, z budynku Biedronity nie skakał, więc nie widziałam. Może majstrował coś z kolegą ze szkolnej ławki, Mikserem don Pedigree.
W ramach dalszego podsumowywania nieco odległych już dni minionego tygodnia przypomnę wszystkim, że w piątek oprócz Monty Pythona był jeszcze Król Lew (powtarzany chyba nawet dzisiaj). Padł tam kawałek z najmocniejszą ripostą, jaką znam:
- Ja się nie muszę zastanawiać, co to jest to tam w górze, bo ja wiem. Świetliki. Świetliki, które się przykleiły do tego tam granatowego w górze.
- Ooooo. Więc to nie są płonące kule gazowe oddalone o miliony mil?
- Czy tobie wszystko kojarzy się z gazami?
Ciekawe, jak było w oryginale.
I właśnie a propos tych kul gazowych przypomniało mi się, że co do czego ani nie przyponiałam o patrzeniu w niego od 1. do 5. stycznia :( Pomijając, że pogoda w całej Polsce była jaka była (no a polscy superbohaterowie pomimo że są superbohaterami, to innej nie mają), ale przypomnieć bym mogła. Może ja i Myth mamy jakiegoś wielbiciela w Bangladeszu i u niego byłoby niebo jak należy?
A teraz co? Czekać i to do kiedy! Do 16 kwietnia na Lirydy! Ponad trzy miesiące!
Początek seansu o 23.
A teraz na koniec, wracając do tematu motywów dźwiękowych mamy telefonu:
Co prawda nie jest to ta wersja, którą pokochałam, ale... łapiecie, o co mi chodzi :)
PS. Jak donosi TeleExpress mamy dzisiaj dzień jazdy w metrze bez spodni. Zastanawiam się, czy liczyłoby się jeżdżenie autobusem z tyłkiem owiniętym gazetą Metro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz