sobota, 7 stycznia 2012
AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 7 stycznia 2012
No i stało się - podążając za wczorajszym nazewnictwem choinka została rozłożona i uproszczona. Usunęłam z niej kolejno wszystkie elementy składowe pozostawiając pustą strukcturę danych. No aż się serce kraje.
Na szczęście reszta dnia zleciała już bardziej pozytywnie - do mnie i do Mytha wpadła Cyfraza. Miała problem jak ująć w słowach jedną z wielu operacji odparć wrogich armii żółwiej rasy. Bo to była kapitalna akcja, owszem - nikt nie zginął, cała planeta uratowana, minimum broni poszło, niewiele komputerów uszkodzonych, chyba że chodzi o systemy wroga, gigantyczna armia przerażających Żółwii uciekająca w podskokach... Tyle że to była tak nieogarnięta akcja, że Cyfraza pamięta tylko krzyk na ich widok, parę krótkich rozkazów, gwiazdy w oczach podczas lotu przez ich na chwilę osłabioną osłonę i wreszcie błyski mrugających lampek, kiedy już dobrała się do ich komputera. A tu nagle każą jej to zrelacjonować. Zrelacjonować co? pyta się króliczka i łapie za głowę i przychodzi do nas. Więc wspólnie zadecydowaliśmy, że trzeba potraktować rzecz artystycznie. No więc tak... podział zespołu na hakerów, ostrzał wrogiego statku... Porównywanie potencjału dwu armii, typów statków, ilości hakerów, przewidywanie ruchów przeciwnika...
Później Cyfraza podrapała się w głowę i stwierdziła, że to chyba nie ta batalia była, ale ostatecznie jej się podobało XD
Tyle było akcji, emocji, sprzeczek i dochodzenia do prawdy, ale nie, jak znam Mytha, on się pewnie nie będzie chwalił takimi prozaizmami - stawiam, że wspomni tylko coś o jakimś bambusie. Coś tam o nim nawijał, że gapi się na ekran...
A, no tak, oczywiście, przecież już jest XD
Chłopak mojej siostry to ma szczęście (pomimo że nie jest superbohaterem) - przechodzi się po śmietnisku i znajduje działający komputer. Ale jaki komputer! Znaleźć komputer działający na zasadzie, że wymienisz mu połowę wewewnętrza i wyczyścisz z trawy to jedno, a znaleźć komputer w kartonie i po tym wnosić, że działa to zupełnie co innego! I to jaki komputer! 500GB dysków! Wejścia na dwie płyty, karty SD, do tego USB z przodu i nawet dyskietki 3,5 cala! I ani odrobinki kurzu!
Się chłopak mojej siostry (dlaczego zawsze mam ochotę napisać mojej dziewczyny..?) zdumiał wielce, bo podłączył, maszyna ruszyła itd., itp. Jedyne schody pojawiły się przy właściwym wchodzeniu w system, bo... Windows XP nie był aktywowany. Czyli że co - jakieś dziecko wyrzuciło komputer, bo się po miesiącu MicroSoft upomniał o swoje? ^n
W sumie... niektórzy śmią mówić, że taka blokada windowsowa jest nie do przebicia, że w ciągu miesiąca po instalacji komputer można łatwo shakować hakować, ale kiedy minie ten legendarny miesiąc, uratuje nas tylko format. A ja powiem Wam coś, czego nie usłyszycie nigdzie indziej - można usunąć konieczność aktywacji XP po 30 dniach za pomocą zamocnego programiku AntiWPA3, owszem ;) I nie potrzebujemy do tego żadnych linuxów wgranych wcześniej na płyty czy innego skakania po BIOSach - najwyraźniej MicroSoft shakował się już sam, ponieważ wystarczy tryb awaryjny. Nie dorzucę jednak słowa zwykły, bo zwykły podlega prawom zakazów windowsowych - po odklikaniu niezbędnej serii F8 należy wybrać opcję Tryb awaryjny z wierszem poleceń. Przerażające, że nie będzie klikajnych okienek, a tylko ten czarny paskudny wiersz poleceń? No cóż, niektórzy potrafiliby wywołać programik już z linii poleceń - w końcu on jest właśnie taki wierszopoleceniowy A jeśli ktoś nie potrafi, to co za problem - wpisujemy w tajemniczym czarnym okienku polecenie explorer (tak, okienka w Windowsie nazywają się tak jak ta zua dziurawa niebieska przeglądarka; wpisanie polecenia nautilus nie da zamierzonego efektu). Explorer zajmuje należne sobie miejsce na liście zadań i robi co należy, a my dostajemy w zamian tradycyjny przypadek trybu awaryjnego. I możemy spokojnie wyklikać co trzeba.
Chłopak mojej siostry nawet mi zapłacił. No ale bez jaj - to nie ja, tylko projektanci dodali mu dawno dawno temu opcję autohakingu..!
Heh, nie mogę, że przez cały okres świąt, czyli mniej więcej od 23 grudnia do 6 stycznia padało! Tylko padało! I teraz też pada! Ej no, ani płatka śniegu :/
Na pocieszenie - najpiękniejsza piosenka o deszczy, jaką znam:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz