Tak zaobserwowałam - Myth chyba nie uwierzył, dlaczego prezydent nie naprawił mu telefonu. No cóż, trzeba przyznać, że mało komu udało się dotychczas wlecieć przez okno do "Białego Domu" bez umówienia się, zanim prezydent zdążył posprzątać.
Co do protestu - zastanawia mnie, co by było, gdyby jednak Myth poleciał w masce Mytha. Z pewnością byłby trochę bardziej masłomaślany, ale może za to łatwiej byłoby mu spławić emo beczułkę.
A dzisiaj znów odrobina porannego radia.
Jak to trąbią we wszystkich stacjach, protesty przeciw ACTA wcale nie ustały, cała Polska lata z transparentami. Specjaliści są zadziwieni, ponieważ jak to mówią ACTA uderza w koncerny zarabiające majątek na nielegalnym rozpowszechnianiu utworów, a nie w zwykłego użytkownika, który wrzuci sobie filmik na YouTube czy link na FaceBooka. No tak! A oni myślą, że miliony internautów korzystają z czyich usług, kiedy ściągają film lub muzykę? Przecież gros ludzi nie będzie miało co robić w sieci (ani pewnie i na tym blogu XD), kiedy znikną te koncerny takie jak Wrzuta czy YouTube.
Tylko Chomika, tylko Chomika żal...
Ekhm. Bardzo ciekawy był wywiad Moniki Olejnik z niejakim Michałem Boni na Radio Zet około 8:20. Pan Michał, pomimo tego że po politycznemu pląta się we własnych słowach, powiedział nam sporo mądrych rzeczy, jak to, że ACTA, nad którą pierwsze prace rozpoczęły się już w 2006, nie była wcale obmyślana pod kątem Internetu, a zwykłej ochrony praw autorskich i pod tym względem się za bardzo nie rozwinęła (jak znam naszych polityków, to z pewnością ani pod tym, ani pod żadnym innym Xq). Jednakże pani Monika (całkiem jakgdyby mówiła w moim imieniu) ściągnęła go na ziemię i przypomniała, że największym problemem nie jest tu sama treść tego ACTA, która jest w zasadzie niegroźna, co sposób, w jaki została "wprowadzona", co było tak dziwne że aż podejrzane. Że tylne drzwi, że po cichu, bez opinii publicznej i organizacji pozarządowych... To że przedstawiono jak na komisji dotyczącej rolnictwa tak nie spodobało się Niemcom, że ją odrzucili (Ej! Ludzie! Niemieckie hostingi!!!), a dzięki dociekliwości czeskich "Zielonych" (a więc to oni!) problem dopiero został wyciągnięty na światło dzienne. Ponadto pan Michał wydaje się być wysoce zaaferowany sprawami młodzieży, bo zastanawiał się, czy nie wyjść tam do nich na przeciw i nie spróbować się dogadać (ojej, nie bardzo bym radziła :( ), a kiedy pani Monika zacytowała jedną z myśli przewodnich buntowników, tj. Boni na Madagaskar, po półtorej sekundy zaskoczenia wyraził podziw dla historycznej wiedzy ówczesnych młodych. Ba - przez chwilę rozważał nawet, czy może nawet faktycznie tam się nie udać. Bo u nich tak ładnie i ciepło, a u nas ciągle zima...
Pisałam kiedyś o problemach/obserwacjach/rozterkach, jakie przeżywają prowadzący Radio ESKA. Dzisiaj ciąg dalszy omawiania mądrych tytułów gazetowych. Po pierwsze: dla Minister edukacji, która wedle SuperEkspresu chowa głowę w piasek rada, żeby nie próbowała robić tego typu rzeczy na takim mrozie (jak wiadomo dla temperatury dążącej do zera absolutnego, piasek dąży do bycia betonem). Po drugie: Fakt ostrzega Uwaga na płatki, a prowadząca uzupełnia grobowo: owszem są zdrowe, ale... [chwila napięcia] nie odchudzają.
Wiadomo. Jak się je płatki, to trzeba dużo biegać, najlepiej jak te płatki w reklamie, które uprawiają kanibalizm.
Dyskusja rodziców (którzy nie są superbohaterami) o mechaniźmie dachu nad stadionem na 2012:
Tata: Ale ten dach im się dziwnie rozwija.
Mama: Ale jak to się w ogóle trzyma?
Tata: O, widzisz, tam promieniście takie druty są cienkie. One są przyczepione w całym obwodzie tego ich stadionu i po nich się przesuwa ta płachta.
Mama: No ale jak te druty się trzymają? One chyba ciężkie są? Tam chyba pośrodku tego stadionu musi chyba taka kolumna być, co to podtrzymuje.
Tata: Nie, nie: tam boisko mają.
Mama: A no tak.
Zmieniłam nastawienie do forum Whomanistyki, na którym zarejestrowałam się wczoraj. Osochozi? Oczywiście moje pierwsze forum i tamto równać się nie mogą, jednakże już po napisaniu drugiego (!) posta w pierwszym lepszym temacie, który mnie zainteresował (zawsze tak robię), profil mojej osoby został na wskroś ogarnięty, moja osobowość zanalizowana, a predyspozycje rozpoznane i zostałam przez kilkoro nowych koleżanek przekierowana natychmiast do tematu poświęconego zachwytom nad moim najulubieńszym Doctorem i odtwarzającym go Paulem McGannem. Dotychczas koleżanka Dagens musiała zajmować się tematem sama, ale jakoże doszłam ja, postanowiłam niezwocznie wspomóc ją w obywatelskim obowiązku.
I znowu postanowienia pójścia spać przed drugą w nocy wzięło w łeb (albo w łep - obie formy są poprawne ).
I na koniec coś nie tylko w nawiązaniu do ACTA, ale przede wszystkim dla pani Jarockiej, którą dzisiaj wszyscy żegnali - nic nie może wiecznie trwać :(
Nie pisz-li, nie pisz o mnie na Necie, bo wtedy od razu Cię znajdę :D
OdpowiedzUsuńDobra, tak prawdę mówiąc to googlałam za PMcG. Jak zwykle.
Dagens
Namierzenie superbohatera to nie taka prosta sprawa, więc nie bądź taka skromna ;)
UsuńAle jak to - jedynym sposobem na skuteczny kamuflaż ma być zaniechanie pisania o Paulu? To chyba jednak się trochę wystawię XD
NO WAY. Pisz dalej. Najwyżej będę tu wracać jak bumerang xD
Usuń