wtorek, 13 grudnia 2011
AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 11 grudnia 2011
Ten dzień był wyjątkowo podstępny, bo zdarzenie warte uwagi przydarzyła mi się dopiero późnym wieczorem, kiedy siedziałam przed laptopem. Otóż po ekranie zaczęła latać, czy raczej biegać, mucha i usiłowała wejść mi na głowę (w przenośni) przesłaniając kolejne bity. W normalnej sytuacji wystarczyłoby pacnąć łapą z dużym przyspieszeniem w ekran. Moja sytuacja od paru miesięcy nie jest jednak normalna, gdyż to, co zostało w miejscu, gdzie niegdyś umieszczone były zawiasy na styku ekran-nieekran, nie nadaje się już nawet do tego, żeby go bez palpitacji serca zamknąć (tak więc od chyba miesiąca już go nie zamykam). Tak więc operacje zniszczenia much, przemieszczających się ze średnią powierzchnią po ekranie, od pewnego czasu są u mnie przedsięwzięciami wysoce niebezpiecznymi i delikatnymi. A wykonywałam ich multum ostatniego lata, kiedy po pokoju latały nie tylko muchy przeróżnych rozmiarów, ale też komary ciągnące do światła, trafiły się też raz ćma i osa. Nie można więc pacnąć, trzeba przycisnąć palcem w odpowiednim momencie i...
Następne warte uwagi minuty zajęły mi zmazywanie tego, co pozostało po niedawnej musze.
Nie ma to jak bohaterski wyczyn nie o poranku.
A teraz to, co mi się nadało dziś dzień (także przed akcją pod kryptonimem MUCHA):
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz