Po płomiennej mowie Sektencji zrozumiałem jedną niezwykle ważną rzecz...
Ruszyłem na miasto w poszukiwaniu zła, wziąłem ze sobą Lunę. Przyznam że bardzo dobrze mi się z nią pracuje i jest strasznie miła. Ma też świetny osprzęt, jakiś fikuśny magiczno-czarodziejski pistolet który robi magiczno-czarodziejskie rzeczy.
No więc jak już mówiłem, postanowiłem zobaczyć co nie tak ze światem, tzn prawdę mówiąc już zapomniałem co miałem zrobić... Ale jestem pewien że to nie było nic ze stojakiem na nuty...
Więc tak właściwie to co robi tu ten dziwny facet ubrany w lateksowy kombinezon i dlaczego w jednej ręce ma stojak na nuty a w drugiej słoik korniszonów?
-Ejjjejejej! Kolego!-Zawałem do niego.
-Tak, słucham?-Zapytał z zaciekawieniem mężczyzna.
-Wszystko okej? Wyglądasz jak superbohater... I masz stojak na nuty i korniszony...
-Ja jestem Człowiek Muzyczny Korniszon! Jestem Superbohaterem.-uderzył się pięścią w klatkę piersiową. To było dziwne... Jakby zabijał komara, tylko że tam komara nie było.
-Okej spoko, to jak już się przedstawiłeś to siema, Myth jestem. A to Luna.-Wskazałem na Lunę.
-Buahahahhaha, Myth? Ty? Nigdy w życiu! Przecież Myth jest muskularny i wysoki i niesamowity, widziałem go kiedyś dlatego postanowiłem zostać superobhaterem, pamiętam przecież jak wyglądał. Po
prostu jego zajebistość aż błyszczała... A Ty co? Jakiś niewyspany, wychodzony, ponury studencina...
-Eeee, ale że co? Przecież ja to Myth!
-Gdybyś był Myth to byś zrobił coś z tymi całymi Starsami... To przecież oni chcą zmienić ten kraj w jakieś postnazistowskie szambo.-Miałem ich na liście podejrzanych, ale no przecież oni są superbohaterami!
-Dobrze zatem musimy złożyć im wizytę, zrobimy to za kilka dni.-Luna natychmiast mi przytaknęła.
-Ale zaraz zaraz kolego-zaoponował Człowiek Muzyczny Korniszon-kim Ty jesteś że decydujesz o tym by organizować jakąś akcję?-Spojrzałem na Lunę, skinęła głową aprobując moje następne poczynania.
Aktywowałem moją ultranowoczesną rozkładaną zbroję, wysunęła się z mojego Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy. Chwyciłem Cłowieka Muzycznego-Korniszona za ramiona, odpaliłem silniki i poleciałem z prędkością naddźwiękową w kierunku stratosfery. Wleciałem na wysokość 20km i puściłem go. Superbohater zaczął spadać a ja w tym czasie skoczyłem do sklepu. Gdy był w odległości 1m od ziemi, Luna przy pomocy antygrawitacyjnego ustawienia w swoim magiczno-czarodziejskim pistolecie, zatrzymała go w powietrzu.
Podszedłem do niego, przez 20 sekund nadal krzyczał jakby spadał. Gdy już przestał, powiedziałem:
-Jestem Myth, najleszpy superbohater jakiego nosiła ta planeta, powstrzymywałem najgorsze zło jakie wypełzło na światło dzienne, schodziłem za nim ku ciemności gdy uciekało. Traciłem towarzyszy i wszystko co było dla mnie cenne, poza obroną świata nie zostało mi nic. Więc zamiast mnie irytować to pomóż mi ratować ten świat.
-T...T.....Tak, bee...Będę-wyjąkał.
-No to w takim razie może orzeszka?- Z uśmiechem podałem wiszącemu w powietrzu Człowiekowi Muzycznemu Korniszonowi.
No i tak wraz z Luną zyskaliśmy trzeciego członka mojego nowego zespołu. Tak, postanowiłem wziąć sobie do serca to co powiedziała Iris, dlatego buduje sobie oddział superbohaterów.
Udało mi się zdobyć kilka adresów do innych superbohaterów, takich jak JJ, Margaretta, GodnyGdańszczanin, Patyczara i emerytowany SonicKaBoom który 20 lat temu się ujawnił i jest teraz znany jako Józek Knot.
Umówiłem nas na spotkanie w barze Pierścionek w mydle. Co ciekawe bar ten należy do SonicKaBooma i wiąże się z nim świetna historia.
Otóż 24 lata temu, pamiętnej wiosny roku 1989, świat był taki szary i smutny. Już nie tak młody, Józef Knot, technik chemiczny, zwany przez kolegów "Booooomba" (gdyż jak głosi legenda uwielbiał skakać 'na bombę' do zamarzniętych stawów), przez przypadek jakim było wypicie zanieczyszczonego denaturatu z Czarnobyla, Józef Knot zyskał niebagatelne zdolności wysadzania obiektów w powietrze. Na początku przybrał ksywkę "Nitroglicuś" ale się nie przyjęło i zaczęto nazywać go "SonicKaBoom". No i podczas jednego ze strajków, Józef zasłonił przed pałami pewną studentkę filologii Polskiej. Tak oto będąc pałowany cały czas uśmiechał się do dziewczyny. Marcjanna, bo tak miała na imię tamta dziewczyna, wyciągnęła go jakimś cudem z całego zamieszania i zabrała do domu by go opatrzyć.
Józef z miejsca się zadurzył, kupował stokrotki i lemoniadę dla swojej ukochanej, lecz niestety Marcjanna miała też kilku innych adoratorów którzy także kupowali jej stokrotki i lemoniadę. Jej rodzina chciała ją wydać za kogoś bogatszego. Niestety Józef nie był zbyt bogaty, z czasem inni adoratorzy kupowali coraz to lepsze prezenty a jego było stać jedynie na stokrotki i lemoniadę.
- I co? Myth-san, czy ona wybrała innego?-wyrwało się Lunie.I chyba się zmartwiła.
-Nieieieineineine, czekaj, to jeszcze nie koniec- z uśmiechem poklepałem ją po ramieniu.
-No dobrze, ale proszę opowiedz dalej...- powiedział Człowiek Muzyczny Korniszon
Nasz 32 letni bohater bardzo kochał Marcjannę i Marcjanna także go kochała lecz jej rodzina była temu przeciwna. Knot był w bardzo głębokim dołku, ponieważ ciągle był na przegranej pozycji aż dochodzimy do nocy ze środy 8 listopada na czwartek 9 listopada. No i w tym momencie pojawiają się rozbieżności w wersjach tej legendy. Dwie z nic mówią o dziwnych światłach, według jednej z historii Józef spotkał kosmitów, według drugiej ukazał mu się anioł. Trzecia wersja, najbardziej nieprawdopodobna to taka że sprzedał dusze diabłu w zamian za miłość Marcjanny, wyobrażacie sobie? Kochać kogoś tak bardzo żeby oddać duszę?
-Ja bym się zgodziła, a Ty Myth-san?-zapytała Luna
-Nie wiem, w sumie coś w tym jest ale no teraz jednoznacznie nie jestem w stanie stwierdzić. Więc wróce do opowieści.
Rankiem 9 listopada Józef Knot, chemik, odwiedził Marcjannę. Dał jej w prezencie dziwne zawiniątko. Marcjanna ucieszyła się że go widzi zaprosiła do pokoju, zrobiła herbaty i zabrała się za rozwiązywanie koślawo zawiniętej wstążki wokół owiniętego gazetą przedmiotu. Na jej twarzy pojawił się przedziwny wyraz zaskoczenia gdy okazało się że w zawiniątku jest ... Mydło!
-Rany, jaki frajer, chciał poderwać dziewczynę i dał jej mydło-zaśmiał się Człowiek Muzyczny Korniszon.
-Lepiej się zamknij bo potraktuje Cię moim magiczno-czarodziejskim pistoletem!-Luna ewidentnie się zirytowała, więc nie zabrałem głosu w tej kwestii i kontynuowałem historię.
Marcjannę zaskoczył ten niekonwencjonalny prezent i zapytała Józefa czy to jakaś aluzja że niby jest brudna. Biedny Józef tak się zestresował że zaczął się jąkać i wypowiadać losowe sylaby. Zaciągnął ją do łazienki i kazał myć ręce. Marcjanna zrobiła to o co prosił, w końcu gdy Marcjanna szorowała ręce, Józef powiedział ze to najlepsze mydło na świecie i zrobił je tylko dla niej. Marcjanna bardzo podziękowała i za każdym razem gdy chciała przestać szorować on mówił jej że ma szorować dalej.
I tak po około 10h szorowania... Marcjanna niemal zemdlała ze zmęczenia, a Józef już totalnie się załamał. Więc po prostu powiedział jej że nie jest jakiś wybitnie inteligentny ani bogaty ale ją kocha i że ukrył pierścionek zaręczynowy w mydle ale chyba przesadził z jakością mydła. Wtedy rzuciła mu się w objęcia i 9 miesięcy później urodziła się im córka Anna.
Nadal owiane tajemnicą jest to co zdarzyło się tamtej nocy, czym był te światła i dlaczego rodzina Marcjanny zmieniła nagle zdanie co do Józefa. Podobno nocą z 9 na 10 listopada Józef brał udział w obalaniu muru Berlińskiego, to także jest owiane tajemnicą, bo w jaki sposób przemieścił się tak szybko?
-Rany! Myth-san co za historia!-zawołała Luna.
-Wiem, taka taka romantyczna. O! Patrzcie już na nas czekają.-Weszliśmy do Pierścionka w mydle, byli już wszyscy SonicKaBoom, Pani Marcjanna, JJ, Margaretta, GodnyGdańszczanin i Patyczara. Podeszlismy do okrągłego stołu i powiedziałem:
-Proszę państwa, mamy kraj do naprawienia...
Co będzie dalej? Co stanie się ze światem? Czy wszyscy umrą? Czy reszta przepowiedni Iris się sprawdzi? Wszystko już w kolejnym wpisie!
Piosenka dnia:
Dobranoc:)
MYYYDŁO!
OdpowiedzUsuńAle jejku, jak można nie poznać Mytha? Toć ja go poznałam, ten koleś jest jakiś dziwny...
I Kabanosik! <3
Całkiem interesująca historia z tym pierścionkiem w mydle, rozbawiło mnie to :) Ciekawi mnie, jaka to osoba mogłaby zwątpić w twoje supermoce :P
OdpowiedzUsuńNaprawdę mi miło, że w ramach rekompensaty jestem już bardziej znaczącą postacią, ba, ująłeś nawet to, że mam super-magiczno-czarodziejską broń!
Może następnym razem moja bohaterka przemyci na łamach twojej opowieści super hiper sproszkowane kości jednorożców, które byłyby swoją drogą bardzo przydatne do zwalczania zUa ? Mogłoby to chociażby łagodzić reakcję na ból, łatwiej wykończyć ofiarę i jednocześnie jej nie krzywdzić (prawie :>)~