środa, 25 grudnia 2013

Myth, Dziennik Superbohatera 24 Grudnia 2013r. Wtorek


W poprzednim wpisie wszyscy bezdomni którzy zjedli pierogową choinkę zamienili się chimery. Chimery ludzi i zwykłych przedmiotów które były w ich pobliżu.

Wyjąłem z kieszeni telefon, wdusiłem dwukrotnie zieloną słuchawkę:
- To ja, szykuj jajecznicę, mamy sytuację poziomu 4.- powiedziałem, na to głos po drugiej stronie:
- Przygotuje najszybciej jak się da. Ty spróbuj opanować sytuację.

Stałem na dachu przypatrując się tej okropnej ludzkiej transmutacji. Nie mogę im już pomóc. Ale nie chce ich skrzywdzić, w końcu chodź to chimery to nadal po części to ludzie, póki co nie muszę interweniować bo nie robią nic złego tylko się rozglądają. Och Boże jak można takim ludziom pomóc?

No cóż, na razie sytuacja jest pod kontrolą, to zjem sobie kanapkę. Jest taka pyszna... Ser, pomidor, szynka, potem znów ser pomidor i szynka. To takie piękne, aż usiadłem sobie na kominie by poczuć klimat świąt. Patrząc na papier w który owinąłem kanapkę przeżyłem szok. Owinąłem kanapkę zdjęciem... Zdjęciem którego nie powinno być, zdjęcie które nie istnieje w tej rzeczywistości!

Jebs.

Wpadłem do komina.



-Tato! Mamo! Wstawajcie! Święty Mikołaj przyszedł wcześniej!-usłyszałem dziwny krzyk. Otwarłem oczy i zauważyłem że wleciałem do komina, potem długo długo w dół i potem przywitałem stertę drewna na kamiennym podłożu.
-TATO! MAMO! Święty Mikołaj! Ale nie ma worka!- dziecko krzyczało dalej
-CŚŚŚŚśśśs! Mały! Jak chcesz prezent to bądź cicho- powiedziałem podnosząc się z posadzki.
-Tato! Mamo! Nic nie słyszeliście? Bo pan Święty Mikołaj kazał mi być Cicho!- a ten znowu.
-Bądź cicho. -powiedziałem.
-Dlaczego pan nie ma dużego brzucha? Ani brody, ani czerwonego stroju?
-No bo widzisz, ja jestem nowy w branży, ale brodę już mam! Widzisz?
-No widzę- odparł chłopczyk
-No to teraz powiedz czy byłeś grzeczny?-zapytałem
-Hmmm, niech pomyślę.... TATO! MAMO! Święty Mikołaj się pyta czy byłem grzeczny, byłem grzeczny?!
-Dobra bądź cicho! Przyjmijmy że byłeś grzeczny, teraz wracaj do łóżka a jutro przyniosę Ci wspaniałe prezenty, lecz pamiętaj, masz być cicho.- Dzieciak zrobił duże oczy i pobiegł po cichu do łóżka (jak się jutro okaże dziecko nie wyda z siebie dźwięku aż do 25 grudnia, dlaczego do 25? bo dziś rano nie wydawało dźwięku i rodzice jeździli z nim po lekarzach)

Wyszedłem po cichu z budynku, przyglądałem się chimerą, poruszały się niezgrabnie w losowych kierunkach. Pomyślałem że jak z nimi porozmawiam to może da się je jakoś zabezpieczyć, lecz ujrzałem idącego miedzy nimi człowieka, cały ubrany na czarno, miał długi czarny płaszcz i szeroki kapelusz, nagle jego lewe oko zapłonęło czerwonym blaskiem i zaczął tańczyć. Wykonywał jakieś dziwne figury, jakby baletowe ale zupełnie inne. Nagle wszystkie chimery się zatrzymały, potem skierowały się w stronę dziwnego ubranego na czarno mężczyzny i nasłuchiwały.
-Niszczcie!- wypowiedział, jego głos brzmiał znajomo.

Chimery rozbiegły się i atakowały wszystko co było w pobliżu, musiałem coś zrobić, więc wyjąłem katanę, odpaliłem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Wysokiej Mocy i poleciałem z pełną mocą, niestety nie trafiłem gdyż zostałem ostrzelany przez czarnego gościa. Nie zauważyłem nawet w którym momencie wyjął dwa rewolwery i wystrzelił. Jeden pocisk trafił mnie w ramię, drugi natomiast w kontroler przepływu paliwa do Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy. Przyśpieszyłem, wykonałem w powietrzu korkociąg i uderzyłem w jakiś pomnik.

Straciłem przytomność

Gdy ją odzyskałem widziałem jak hawajska tancerka zakłada mi na szyję wieniec z kwiatów, kołysząc przy tym swoim ogromnym biustem. Było mi tak ciepło i przyjemnie, widziałem takie słodkie waniliowe chmurki, nagle na niebie pojawiła się różowa kropka. Kropka z sekundy na sekundę rosła. Po chwili okazało się że to nie kropka, to była czyjaś ręka.

Spoliczkowała mnie. Obudziłem się.

Nade mną stała Sektencja trzymając w ręce mój nowy karabin, przybliżyła się i powiedziała:
-Mam Cię pacnąć jeszcze raz?
-O, Sektencja, siema. Bo widzisz ja tu walczę...
-Nie walczysz, leżysz i śpisz. A chimery uciekły.
-Dużo szkód narobiły?- zapytałem pocierając czerwony policzek.
-No właśnie nie, jak biegłam Ci pomóc to widziałam jak uderzasz o ten pomnik, potem chimery zaczęły się dziwnie świecić i uciekły.
-A no to można uznać że świat znów uratowany- uśmiechnąłem się do Sektencji
-Ech, Myth, czuję że coś się święci. Ale jest wigilia, wracajmy już do domów.

Właśnie, skoro jest Wigilia i ogólnie to święto i ludzie są dla siebie mili, to ja ze swojej chcę wam życzyć wszystkiego dobrego, spokoju, radości i spełnienia marzeń. I żebym nie musiał wam kopać tyłków! Więc bądźcie dobrzy :)

Piosenka dnia:
Dobranoc

2 komentarze: