Śnieg, śnieg, zima, święta... No i wszystko zniknęło!
-Meh. Meh, meh mehhhhhhh - wzdychał Nomen. - I gdzie ta zima?
- Przecież rano był przymrozek - zauważyłam.
- Tjaaa... Mam gdzieś taką zimę! Chcę ulepić bałwana! <3
- Mamy jednego, jest obok mnie. W każdym razie - dzisiaj ostatni dzień roku. Zawołam Bartosza do nas, co ty na to?
- Nom. Idę coś zjeść.
- To weź, zrób jakieś przekąski.
- Okej, coś wymyślę.
- Ale ich nie zjedz! - wrzasnęłam po chwili za oddalającym się Nomenem.
Zalogowałam się na komunikator.
<Sektencja>Ejejejejejejejejejejej!
<Sektencja>Ej!
<jemczarnekanapki>Hm?
<Sektencja>Dziś Sylwester! Przyjdź do nas!
<Sektencja>Nomen omen robi jedzenie!
<Sektencja> <3
<jemczarnekanapki>Tja, i sam zje.
<jemczarnekanapki>Wpadnę do was. :)
<Sektencja>W ogóle ostatnio był spokój z Oktawianem.
<Sektencja>Mam nadzieję, że niczego nie odwali dzisiaj w nocy.
<jemczarnekanapki>Ano. Idę się szykować! *^*
I się wylogował. Ja zabrałam się za uporządkowanie swojego tajnego pokoju. Nomen gotował w kuchni na strychu - okazało się, że góra może być zamieszkana, ale nikomu nie chce się tam sprzątać. Nomen posprzątał kuchnię i ma swoje miejsce do
- Gdzie Nomen?
- Na górze, gotuje.
- Lepiej tam chodźmy, zanim wszystko zje - zapomniałam o nawyku Nomena! Ten wszystkopożeracz pewnie opróżnił całą lodówkę!
Idąc w stronę kuchni poczuliśmy miły zapach... Czyżby to było...
- Spaghetti! - wrzasnęłam! - Miałeś robić przekąski a nie obiad dla 5 osób!
- Jest dla 3... Dla mnie jest potrójna porcja.
- O ludzie... - parsknął Bartosz. - Makaron już ugotowany?
- Jeszcze chwilka! *^* - powiedział i zajął się opróżnianiem paczki czipsów.
- Ej, zostaw! Mamy przywitać Nowy Rok głodni? - odebraliśmy biednemu Nomenowi paczkę.
- Możecie mi chociaż pomóc! - obraził się.
- A po cóż tu przyszliśmy?
Buty Sektencji, Nomena i Bartosza. :3 |
- Czoo to?! - zapytałam.
- Hm, ktoś odpalił petardę pod domem - zauważył Bartosz.
Podbiegliśmy do okna. Ktoś był w ogrodzie i kierował się do sadu. Sadu z jabłkami.
- Czyżby to...
- Oktawian - dokończył za mnie Nomen.
Założyliśmy płaszcze, kurtki, czapki, szaliki i biegiem - do ogrodu! Oktawian siedział na drzewie i zajadał jabłko. U nas jabłek już nie ma - jest zima - więc pewnie wziął je ze sklepu bądź z innych źródeł.
- Siema. Co, znowu o mnie zapomnieliście?
- Oj, nie sądzę, Oktuś. Czego znowu chcesz?
- Heh - zeskoczył z drzewa. - Aż tak bardzo chcecie wiedzieć?
- TAK! - wrzasnęliśmy.
- To się dowiedzcie - poszedł sobie.
Nawet nie chciało się nam za nim biec. Wróciliśmy do domku, aby świętować nadejście nowego roku.
Wybaczcie, że tak rzadko się odzywam, ale... rozumiecie sami. Nauka, drugi blog - choć tam posty piszę krótsze i zajmuje mi to chwilkę, dużo też zajmuję się swoją garderobą itp, ogólnie - nie mam kiedy być detektywem. :)
Piosenka na dziś:
Ja nie mogę, patrzcie jakie to życie nie jest sprawiedliwe, ani zima nie jest zimą ... ani mnie, człowieka głodnego głodomora na jedzenie nie zaprosili, ja to sobie zapamiętam! Jak będzie Ci groziło niebezpieczeństwo to najpierw wyżrę Ci całą lodówkę a potem Cię uratuje !
OdpowiedzUsuńJedzenia ci u nas dostatek, kolejnego głodomora przyjmiemy.
UsuńTo ja się pojawię! i żeby były pierogi!
UsuńFu, zjesz za mnie bo nie lubię. :O
UsuńFajne macie buty :p
OdpowiedzUsuńAle co z Oktawianem? Jak możesz zostawiać nas w takiej niepewności? Kto teraz uratuje świat, Wszechświat i całą resztę, i przed kim, ah, przed kim?
A tak w ogóle to jak Sylwester, bo co do czego o tym też nic nie było? :p
Nic nie było. :) No, z Oktawianem nic na razie. ;)
OdpowiedzUsuń