PRZYSZŁA SZKOŁA, NIKT NIE MA CZASU NA SUPER MOCE. : <
Jak widać, zdjęcie ukradzione z portalu joemonster.org. |
Znalazłam kolejnego książkowego detektywa! Jest nim pan C. Auguste Dupin autorstwa Edgara Poe'a. Czas się wziąć za czytanie! *^*
Jesień powoli nadchodzi, jabłuszka są już czerwone! Siedzieliśmy z Nomenem, Bartoszem i Mistrzem w sadzie, jedząc jabłka. I tego dnia przyszedł list. Jego treść była dziwna, a sama historia wydawała się... zabawna.
Detektyw Sektencjo!
Nazywam się Wojciech Obważanek i jestem proboszczem wsi Dumka. Ostatnio u nas zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Otóż ktoś straszy nas jabłkami. Nabija na ogrodzenia, wrzuca do ogrodów, domów, doniczek czy altanek. Raz nasz kierowca autobusu zostawił go na noc z otwartymi oknami. Rano znaleźliśmy tam jabłka.
Często zdarza się, że na jabłkach jest coś napisane. Dla nas zawsze były to wiadomości bez ładu i składu, dopóki nie znalazłem jabłka otoczonego kartką papieru. Często było napisane na owocach 'wezwijcie ją', lecz na tej kartce oprócz tych słów było Twoje zdjęcie i adres. Musieliśmy się z Tobą skontaktować, zwłaszcza, że jesteś detektywem. Mój telefon to: 237 873 238 947
Mam nadzieję, że nie zignorujesz tego.
ks. Wojciech Obważanek
Hm, list brzmi zabawnie, ale uznaliśmy, że lepiej potraktować księdza Obważanka poważnie. Wraz z Nomenem postanowiliśmy zabrać Bartosza ze sobą. Nudzi mu się, a dodatkowy umysł zawsze się przyda. No, i rąk do niesienia moich bagaży. Zadzwoniłam do księdza Obważanka, załatwiłam naszej trójce lokum na parafii i ruszyliśmy w drogę. Czyli 5 godzin jazdy autobusem. Eh, no i zaczęła się masakra. Bartosz siedział razem z częścią moich bagaży, która nie zmieściła się w bagażniku autobusu, a ja męczyłam się z Nomenem. Przynajmniej siedziałam od strony okna. I to tyle plusów. Bartosz całą drogę dręczył swoją empetrójkę - wziął ją nawet do łazienki w czasie przesiadki. Ze słuchawkami na uszach! Nomen jak zwykle jadł i co rusz proponował mi jedzenie. A ja przecież nie jem w podróży! Źle się wtedy czuję. T.T I tak mnie przekonał do czipsów, czipsy to nie jedzenie. *^*
W końcu dotarliśmy na miejsce. Na dworcu czekał na nas ksiądz Obważanek ze swoim samochodem w stanie lekkiego rozkładu. Ale udało nam się zapakować nas, bagaże i dojechać na plebanię bez uszczerbku. Gdy się rozpakowaliśmy, zeszliśmy wszyscy do kuchni, aby porozmawiać.
- Czy coś się działo od listu księdza do mnie?- zapytałam.
- Na ogrodzeniu jednego z domów pojawiły się jabłka z wyrytymi upiornymi twarzami.
Nastała cisza... Czyżby?
- Chrup, chrup... Co? Przestańcie się na mnie gapić! - Nomen i jego jedzenie. ;)
- Hm, musimy się wybrać w tamto miejsce.
Po oględzinach i znalezieniu podejrzanie znajomych odcisków butów wróciliśmy na plebanię. Akurat zaczęło też robić się ciemno, więc ksiądz Obważanek i - oczywiście! - Nomen przygotowywali kolację. W tym czasie wraz z Bartoszem analizowaliśmy zebrane dowody.
- Znalazłeś na necie jakie buty zostawiają taki odcisk?
- Tak, o to te, po lewej.
- Hm, wydaje mi się, że gdzieś już je widziałam. Ale gdzie?
- KOLACJA! Bo zjem wam wszystko! - Nomen nam przerwał.
Podczas jedzenia musieliśmy uważać na niego, bo co rusz podkradał nam tosty!
- Czy coś znaleźliście? - zapytał ksiądz Wojciech.
- Tak. Odcisk buta - powiedział Bartosz.
- Odcisk buta... Oktawiana - dodałam.
No, teraz to nawet Nomen zamilkł i pozostał w bezruchu. Z uniesioną kanapką w połowie drogi do ust. Wyglądał tak komicznie, że... wszyscy się roześmialiśmy.
- Oh, ha ha, ale... Kto to jest ten Oktawian? - zapytał ksiądz Obważanek.
- To nasz stary, dobry znajomy - powiedział Bartosz.
- Tak. Myślę, że wystarczy, żebyśmy się przeszli w nocy po wsi i nasz kolega da sobie spokój.
O równej godzinie 22, wyszliśmy na zewnątrz. Nie wzięliśmy latarek, ponieważ księżyc naprawdę nieźle świecił. Ksiądz Wojciech został na plebanii, pod telefonem.
- W którą stronę pójdziemy? - zapytał ciasteczkowy Nomen. [Myśleliście, że wyszedł na zewnątrz z pustymi rękami?]
- W jakieś fajne miejsce dla Zakapturzonego, na cmentarz.
- U-huuuu!
- Dobry Zeusie, co to?! - wrzasnął Nomen i wskoczył na Bartosza.
- ... To sowa - na czole został mi ślad mojej ręki. - Serio? Zostaw biednego Bartosza!
W końcu, po kilku sowach, dotarliśmy na cmentarz. Rozejrzeliśmy się dookoła. Nic. A żeby wejść między groby był problem, ponieważ nagle Bartosz zaczął się bać. Czyżby Oktuś miał jakąś moc straszenia ludzi? W końcu udało się nam go przekonać.
- No i gdzie on jest?! Jest mi zimno! - wrzasnął Nomen.
- Tutaj, dziubasku - odwróciliśmy się jak na komendę i spojrzeliśmy w górę na najbliższe drzewo. Oktawian siedział sobie na gałęzi i zajadał jabłko. - A ten to kto? - rzucił jabłkiem w Nomena.
- Twoja śmierć - warknął Nomen. Biedactwo, miał guza na głowie.
- On mi grozi? Facet panią śmiercią? - Oktawian się roześmiał.
- Dobra idioto, czego ty chcesz? Nie szkoda ci jabłek?! - zdenerwowałam się.
- Chcę, żebyście o mnie pamiętali - kopia Zakapturzonego rozpłynęła się w stronę prawdziwego, który stał za ogrodzeniem cmentarza. Popatrzył na nas i po chwili pobiegł gdzieś w dal. Nie było sensu za nim biec, Oktawian jest w tym naprawdę dobry.
- O co mu mogło chodzić? - zapytał Bartosz.
- Nie wiem. Ale znając tego kretyna, nieprędko się dowiemy. Choć pewnie nie raz nam o sobie przypomni.
Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Obowiązki, lenistwo, szkoła i ogólnie... jabłka.
Miłej jesieni!
Spoko jak zawsze. Przyjemnie się czyta. Olej szkołę, obowiązki, pokonaj lenistwo ( jednak jabłka jedz dalej ) i pisz więcej postów.
OdpowiedzUsuńDziękuję panie Bullshidzie za komentarz! <3 Staram się pisać, ale zajęty szkołą Detektyw nie wpada na tropy dziwnych szajek... chyba. :)
UsuńOmnomnom, jabłuszka.
Hm, a skąd Oktawian miał tyle jabłek? Straszyć ludzi dając im darmowe jabłka, może przyjdzie postraszyć do mnie xD Ale ja tam wolę gruszki *^*
OdpowiedzUsuńBrał im z sadów, to oczywiste. Okawian to złodziej i menda. ;)
UsuńUważaj, żebym ja Ciebie gruszkami nie postraszyła. *^*
Sowy i jabłka...Jak w książce "Human Nature" :)
OdpowiedzUsuńJeszcze co do forum doktorowego, to nie używaj w Shoutboxie, pięęęęknie o to proszę, słów powszechnie uznanych za obelżywe, w dowolnym języku. Bo prześwięcę :)
Co to za książka? Będzie, że zgapiam. :O
UsuńJa już byłam święcona. ;) A na wszelki wypadek - wypunktujmy to porządnie na czerwono w regulaminie forum. :)
E tam na czerwono! zobaczcie jak machnęła napis jesień! Niech za karę wyjesieniuje ten punkt na forum ! :)
UsuńKtoś mnie chwali! <3
UsuńNo napisałem, jaka książka: "Human Nature" :) Gdzie Siódmy Doktor zmienia się w człowieka coby zrozumieć towarzyszkę, chowa gadżet do przemiany w jabłku, a szpieguje go inny Gallifreyczyk używając mechanicznej sowy :)
UsuńWiem, że napisałeś, ale jej nie znam. Kompletnie nie kojarzę książek Doctorowych. No jedną kojarzę - tę, którą posiadam. :)
UsuńCiekawy pomysł mieli w książce! <3
Oho, Sektencja używa na Forum "słów powszechnie uznanych za obelżywe"! Czyżby coś mnie ominęło? Czyżby ktoś tam powiedział publicznie "kompilator", "semafor" albo, o zgrozo, fork? A fe!
UsuńSłowo 'fakajcie' jest obraźliwe, nie wiem w jakim wszechświecie. ;)
Usuń"W końcu, po kilku sowach, dotarliśmy na cmentarz." X) Nasz szalony Super Detektyw, jak widzę, zawsze w formie! :D Miło cię widzieć z powrotem. Też mogłabym tu napisać "tęskniłamzatobątęskniłamzatobątęskniłamzatobątęskniłamzatobą..."
OdpowiedzUsuńAle jabłczany atak! Tego jeszcze nie było. U mnie na różowych wpisach atakowały kiedyś, o ile mnie moja wiekowa super pamięć nie myli, pomarańcze. Ale żeby jabłka? No-no...
Jabłka u mnie już były. :)
UsuńJa też za Tobą tęskniłam! I to bardzo! I mam znów pisać posta, ale jakoś nie mam humoru i ochoty. :<
Może i były, ale nie w formie zmasowanej inwazji! A czemuś to nie ma ochoty? :<
UsuńA nie chcę tu pisać o tym. :) Jak już to na forum na priv albo gg, skype...
Usuń