środa, 25 września 2013

Myth, Dziennik Superbohatera 25.09.13r. Środa

Jak to jest że zawsze ładuję się w największe tarapaty co? Ja rozumiem, raz na jakiś czas... No dobra z pięć razy w tygodniu. Ale noooooooo kurde, nie bez przerwy.

Jak zapewne z wczoraj pamiętacie przypadkiem wysłałem portal międzywmiarowy do wymiaru który owy portal miał otworzyć, włączył się alarm i pojawił się Wódz ekipy Stars. Niejaki Shitler.

Shitler spojrzał na mnie groźnym spojrzeniem zza swej maski, podniósł rękę w górę i skierował ją na mnie. Całkowicie zdębiałem, jego oczy były tak strasznie przesiąknięte nienawiścią i chęcią niszczenia wszystkiego wokół. Zrobił jeden krok, poczułem jakby duszenie w gardle i wtedy usłyszałem jego zimny, mroczny głos:
-W moim gabinecie wylała się kawa, idź posprzątać.-o mało nie popuściłem...
-T...T...Ta..K. Proszę Pana, już idę.- Odpowiedziałem i naginałem do windy jak szalony. Wjechałem na samą górę, drzwi się rozsunęły i zobaczyłem ogromny gabinet na całe piętro. Te freski, te malowidła- dziwne że na każdym jest swastyka. O, nawet replika Bitwy pod Grunwaldem, tylko że tu wygrywają Krzyżacy... Ogólnie spoko, jakieś portrety Hitlera i te obrzydliwe obdarte ze skóry spreparowane ciała.
Ah Ci hipsterzy... Nie znają się w ogóle na sztuce.

Podszedłem do komputera i zauważyłem coś przedziwnego. Jeden z plików na pulpicie Shitlera nosił nazwę Blitzkrieg II, inny brzmiał Nazistowski Aparat Do Uniwersalnego Przekształcania Interczasowej Energii- w skrócie NADUPIE. I kilka różnych takich, jednak najbardziej zaciekawił mnie folder "nagie zdjęcia Alarm". Ruchem zręcznej baletnicy podpiąłem pendrive'a i przekopiowałem pliki.

Potem zdałem sobie sprawę że lepiej uciekać. Więc wyskoczyłem przez okno i przy użyciu Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy dotarłem do Tajnej siedziby.

Usiadłem by zdjąć buty, poczułem dziwny niecodzienny zapach. Wstałem i zakradłem się do Centrum Dowodzenia.
- No siema! Chyba o mnie zapomniałeś!




- O! O! Oooooo.... Iris! Cześć, siema. No więc... Tego... Tak. Byłem zajęty...
-Wiem.
-No wiesz jak to jest...
-Wiem.-Iris, wiem że jesteś psioniczną przechwytywarką przyszłości ale weź tak nie szpanuj...
-Dziewczyna i te tamte...
-Wiem.-Znów odpowiedziała, ona jest jak ja, nie wie kiedy skończyć szpanować...
-I ona...
-Wiem. -No ale w końcu jest jasnowidzącą.
-Ale teraz...
-Wiem.
-Dobra skoro Ty wszystko wiesz, to może powiedz mi co tu robisz?-Zapytałem.
-Wiedziałem że o to zapytasz...
-Wiem.-Tym razem ja to powiedziałem! Czy to znaczy że też widzę przyszłość?
-Wiem też że pomyślałeś sobie że pewnie też przewidujesz przyszłość ale to nie prawda. Bo jeśli byś widział przyszłość to wiedziałbyś co się zbliża.
-No więc co się zbliża?-zapytałem z zaciekawieniem.
-Przykro mi że muszę Cię o tym poinformować, no więc z tego co zobaczyłam to straciłeś w życiu już bardzo wiele i stracisz o wiele wiele więcej. Widziałam jak stajesz do walki sam przeciwko całej armii i przegrywasz.- Zrobiła bardzo smutną minę i opuściła głowę. Zbliżyłem się do niej, położyłem rękę na jej ramieniu i powiedziałem:
-Iris, dzięki że mi o tym mówisz, może coś mi to pomoże... Ale skoro już mowa o pomocy i skoro mowa o całej armii... A konkretnie pokonującej mnie armii, to czy mogła byś mi podać więcej szczegółów? Było by mi strasznie miło, zrobię Ci nawet kanapkę jak mi powiesz.
-Myth, to nie tak że widzę przyszłość jak film. To raczej takie fragmenty i uczucia. I one są niewyraźne i czasem pozbawione sensu...
Widzę pociąg i spadające łzy, cały świat wypełniony jest niezmierzonymi ilościami żalu i samotności. Widzę jak tracisz coś za co jesteś w stanie zginąć, nie wiem co to ale to jednocześnie coś co powoduje że żyjesz. Odczuwam jak w kosmosie twojej duszy umierają najjaśniejsze gwiazdy. Orzeł leci nad płaskowyżem i nagle zostaje raniony piorunem. Widzę jak Twoje światło gaśnie, widzę wielką armię węży w szarych mundurach i Ciebie, tylko Ciebie, jesteś sam jeden, opuszczony, obdarty ze swoich gwiazd. Stoisz na drodze złu, bo nikt inny tego zła nie widzi, ludzie pragną pić truciznę a ty się sprzeciwiasz. Słońce zaczyna wschodzić a Ty w jednej ręce masz katanę, w drugiej patelnię z jajecznicą. Widzę jak walczysz, widzę jak upadasz i się podnosisz. I ciągle upadasz. Widzę że im dłużej walczysz tym czujesz mniej, zatracasz się i gubisz to co daje Ci siłę. Przegrywasz.

Iris odeszła, zabierając też moją kanapkę. WREDNA ZOŁZA! Jeszcze mi bezczelnie powiedziała żebym się pojawił jutro ulicy Pokusy 66/6, bo będzie ktoś ważny do uratowania...

Ech powiem wam że ciężko się żyje ze świadomością że mój świat niedługo legnie w gruzach, ale jak sobie pomyślę że nikt z was nie wie o co chodzi z jajecznicą to jakoś cieplej mi się robi na sercu HUE hue hue

Co będzie w kolejnym wpisie? No już mówiłem, ja, ktoś ważny, ulica Pokusy 66/6 - misja rozpierdol.

Piosenka dnia:

Dobranoc:)

3 komentarze:

  1. Wszyscy wiedzą, o co chodzi z jajecznicą, ale ty się oszukujesz! xD

    Czemu wszęęędzie są cycki?! xD

    OdpowiedzUsuń