niedziela, 16 czerwca 2013

Fire Slayer, relacje superbohaterki

To był najgorszy okres w całym moim krótkim życiu, zero łóżka, zero radia, zero jedzenia i do tego ten dureń non stop plączący się pod nogami. Jak mu było? A tak, Myth, schizofrenik myślący, że jest superbohaterem. Podczas gdy ja spędzałam ostatnie chwile swojego życia opalając się na plaży, on konstruował jakąś dziwną maszynę do popcornu, którą nazywał teleporterem.
- Fireslayer! – taką nadał mi superksywkę – chodź! Portal zaraz się zamknie! – Wrzeszczał ciągnąc mnie za nogę.
- Nidzie nie idę! Chcę umrzeć tutaj z godnością!
- Głupia jesteś! No już, już!
Co jak co ale siłę miał w rękach, przeciągnął mnie pod samą obręcz pomimo mojego kopania i wierzgania. Wewnątrz maszyny do popcornu rozbłysło dziwaczne białe światło.
- Że to niby ma przenieść nas do domu? – mruknęłam otrzepując się z piasku.
- No chyba, najwyżej umrzemy.
- Nie… - urwałam, kiedy Myth pociągnął moją dłoń w kierunku portalu.

Po chwili portal otworzył się i runęłam twarzą w pościel, przekręciłam się i gruchnęłam na ziemię. Sypialnia była całkiem ładna i spora, ciekawe kto projektował.
- Cicho Monico – Myth łasił się do jakiejś dziewuchy leżącej w łóżku, widocznie zaskoczonej naszym przybyciem. Hipis uspokoił ją i pozbierał mnie z podłogi. Szarpnął mnie za dłoń i znowu gdzieś biegł. Rany, czy on musi nucić te głupawą melodyjkę ze strażnika teksasu przy robieniu czegokolwiek? Biegliśmy dobre kilkanaście kilometrów, ja zmęczyłam się po połowie kilometra, Mythowi tak się śpieszyło, że wziął mnie na ręce, nie zwalniając dotychczasowego tępa, wręcz przeciwnie. Dotarliśmy to jakichś ruin. Wszędzie na około leżały gruzy i rozczłonkowane ciała. Pięknie, wplącze mnie jeszcze w jakieś wojny mafijne.
- Witaj Romanie! – Zwałował widząc zdewastowany stalowy manekin.
- Witaj paniczu! – odpowiedział manekin.
- Zaraz, ten blaszany gada?! – wytrzeszczyłam na niego oczy. Boże jego szaleństwo zaczyna mi się udzielać.
- Maszyna do powracania pamięci działa czy została zniszczona?
- Ocalała i jest gotowa do pracy. – odpowiedział robocim głosem manekin.
- Idealnie, przygotuj ją Romanie!
Robot gdzieś zniknął, a Myth zaniósł mnie to zdewastowanego pokoju, gdzie stała maszyna wielkością podobna od rezonansu. Znajdowało się w niej kilka obręczy i kask. Myth wrzucił mnie do środka i założył kask. Straciłam przytomność…

Ała moja głowa, zaraz zwymiotuję. Cholera chce mi się palić. Zaraz co tu się sało? O boże! Przegraliśmy? Kruczyca wygrała? Och biedactwa… jak mi ich szkoda. Zaraz, szkoda mi ich? Empatia! Szkoda mi ich!
- Jaka szkoda Myth, że muszę cię zabić – słyszałam kobiecy głos w pomieszczeniu obok.
Co?! Myth w niebezpieczeństwie? Biedactwo! Pomogę mu!
Skradając się na paluszkach weszłam do tajemniczego pomieszczenia, drzwi trochę skrzypnęły ale ta lalka była zbyt podniecona sytuacją, żeby to zauważyć. Dobierała się do Mytha! Biedny, muszę mu pomóc! Wymierzyłam dłonie w głowę kobiety. Ale zaraz! Nie mogę jej skrzywdzić! Na pewno ma rodzinę. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś co mogłoby ją ogłuszyć. Stalowa rura! Idealnie. Podniosłam ją i uderzyłam kobietę. Rozległo się metaliczne „Bojńg!” po czym osunęła się na ziemię. Raaaaaany, mam nadzieję, że nic jej się nie stało.
Myth zajął się sprzątaniem, a ja rozsiadłam się w fotelu. Ależ mi się chciało palić!
- Hej R.O.M.A.N! – Zawołałam do stojącego obok lokaja Mytha – złociutki, nie masz może jakiejś pojarki?
- Ależ oczywiście droga Fireslayer – R.O.M.A.N podszedł do mnie swoim charakterystycznym krokiem robota, a z jego brzucha wysunęła się paczka czerwonych lucky strike’ów.
- Dziękuję kochaniutki – wzięłam od niego paczkę.
Odpakowałam papierosy i wyłuskałam jednego z opakowania. Wsadziłam go do ust, po czym kciukiem odpaliłam płomień. Ale nic się nie stało. Ściągnęłam brwi, spróbowałam jeszcze raz. Nic. Ani iskierki! Czy to znaczy, że straciłam moc? Dalsze próby pozostawały bez skutku. Nareszcie! Utracona empatia i normalność wróciły!
- Co robisz? – zapytał Myth wchodząc do środka.
- Myth! Nie mogę wykrzesać ognia, ani iskierki! Nic!
- Pewnie to z głodu! Musisz coś zjeść. Mi też się to czasem zdarza, jak jestem głodny to nie wydzielam gazów, więc może u ciebie być tak samo. Chodźmy jeść, tylko że ty płacisz, bo ludzie Kruczycy wyczyścili mi wszystkie konta bankowe, nawet te na Marsie, o których nie wiedziałem.
- No ale Myth! Ja jestem zdrowa! Spójrz, nie tworzę już ognia. To fantastycznie. Myth, ale ja jestem biedną studentką, też nie mam funduszy. To co robimy?
- Dobra spoko ja coś wymyślę

Poszliśmy do jakiejś knajpki jego znajomego, a potem odprowadził mnie do domu.
- Nie masz mocy - zapytał stojąc ze mną pod drzwiami mojej kamienicy – czy to znaczy, że to już koniec?
- Nie wiem Myth, bez mocy już raczej ci się do niczego nie przydam – odpowiedziałam ledwie powstrzymując przy tym łzy. Co teraz ze mną będzie? Nie mam pracy, nie mam studiów, ani mocy.
- W razie czego, wystarczy, że dasz znaki świetlne, wiesz takie duże M jak w Batmanie.
Obiecałam, że dam znać, kiedy będę w potrzebie (Nie wiedziałam tylko jak). Przytuliłam go mocno. Trwało to może jakieś dobre pięć minut.
- No to na razie – powiedziałam naciskając dużą, mosiężną klamkę – trzymaj się.
- Ta ty też, odpowiedział Myth.

Długo szukałam kluczy, w obcisłym czarnym kostiumie superbohaterki. Ciężko będzie mi się z nim rozstać. Znalazłam je w staniku. Przekręciłam klucz i weszłam do mieszkania. Cholera zapomniałam wyłączyć telewizora, moje rachunki sięgnął apoge… Cholera! Moja kanapa! Moja kanapa stała w płomieniach! Wrzasnęłam i pobiegłam do kuchni po wodę.
- Nie drzyj się tak! – zawołał piskliwy głosik z salonu.
Stanęłam wryta, włamywacz? Dziewczynka w fioletowych włosach? Gdzie jest Myth?! Boże jestem taka bezbronna! Złapałam kuchenny nóż i wróciłam do dużego pokoju.
- K-kto tutaj jest?
- Płomyk nie widać? – pisnął płomień na mojej kanapie.
Co dziwaczne ten płomień miał oczy i buzię. A moja kanapa wcale nie płonęła. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ów płomień trzymał w ręku pilota i oglądał modę na sukces.
- A teraz bądź, że cicho, Rige bierze piąty ślub z Broke! Ej masz jakieś zapałki? Zgłodniałem. No! Przydaj się na coś.

1 komentarz:

  1. ej no wiesz, trochę to jednak bolało jak mnie tą rurką rąbnęłaś w moja biedną głowę, w której i tak mi sie pomieszało wszystko :P
    Gadający płomień? To coś nowego :D

    OdpowiedzUsuń