wtorek, 9 kwietnia 2013

Fire Slayer, relacje superbohaterki

            Postanowiłam sprawdzić, co się tam dzieje. Pchnęłam bramę ogrodzenia, stęknęła leniwie, zmuszona do przesunięcia się. Ruszyłam w stronę chaty. Drzwi były lekko uchylone. Bez problemu mogłam dostać się do środka. Przylgnęłam do nich i ostrożnie zajrzałam przez nie. Ustawiona gdzieś lampa rzucała cienie pięciu osób na ścianę. Trzy stały z boku, trzecia siedziała, a czwarta trzymają jakiś przedmiot nad jej głową. A i jedna miała widły.

- Przepraszam paniczu – rzekła metalicznym głosem postać trzymająca przedmiot nad głową siedzącej. Rozległo się ciche chrupnięcie. Wtedy zrozumiałam czym jest ów przedmiot. Jeśli szybko nie zareaguję, to będzie źle. Nie zastanawiając się nad konsekwencjami pchnęłam drzwi krzycząc „nie strzelać!”. Wszyscy spojrzeli w moją stronę.

- Łapać ją! – krzyknął dziad z widłami.

            Nagle nie wiadomo skąd pojawili się ninja. Pochwycili mnie. Zaczęłam się wyrywać. Wystrzeliłam
płomieniami i rozgoniłam tych czarnych pederastów. Ich stroje zajęły się ogniem. Wybiegli na zewnątrz piszcząc i zaczęli tarzać się w trawie.

            Zapomniałam, że tamci przez cały czas się na mnie gapią. Cholera, mam nadzieję, że nie mam czegoś dziwnego na twarzy. Zgasiłam kule. Odgarnęłam niesforny kosmyk z twarzy i starałam się żeby mój ton zabrzmiał jak najpewniej.

            - Tak właściwie to co wy robicie z obiektem mojego śledztwa?

            - Kim ty właściwie jesteś? – Odpowiedziała kobieta stojąca obok.

            Miała zaszklone oczy i podpuchniętą twarz.

            - Ja? Robię kawę w firmie obok. A wy to co? Kółko różańcowe z widłami?

            - Ty dziecko lepiej na słowa uważaj! To porządne żelazne widły, a nie jakaś podróba aluminiowa. - wrzasnął grubas w niebieskich gumofilcach.
          - Przestańcie! - krzyknął centaur - powiedz, kim jesteś i czego od niego chcesz? Jesteś szpiegiem Kruczycy?

            Co ja jestem księga pytań?

            - Nie jestem żadnym szpiegiem, nawiasem mówiąc nie lubię suki. A ten tu jest niewinny, podali mu jakiś związek chemiczny KQV3. Nie był nawet świadomy, tego co robi. Mam nagranie, puszczę wam!

            Zadowolona z faktu, że mój dyktafon w końcu się do czegoś przyda, wyciągnęłam go zza paska spódnicy i włączyłam.

            „Dzień pięćdziesiąty dziewiąty. – rozległ się mój głos - Jolka jednak nie jest w ciąży, szkoda. Tej pindzie przyd..."

            Cholera jasna! Chiński szajs!

            Porwałam dyktafon i włączyłam im dobre nagranie. Teraz pomyślą, że obchodzi mnie życie tej małej zołzy. Spojrzałam po słuchaczach, ale wciąż byli w takim szoku, że nie zwrócili uwagi na mój mały błędzik.

            - Kszszszszs… wypuszczę cię na wolność, ale chciałabym, byś pracował BZYT dla mnie, pomógłbyś mi zaprowadzić nową sprawiedliwość w tym mieście. Co ty na to? 

          - Nigdy w życiu! Nigdy nie będę po Twojej stronie!

          - Będziesz, oj będziesz.. kszszszsz WRAP BZYT ksszszszsz…

          - Zgadzam się, zrobię co zechcesz, ale ona ma być cała i zdrowa.

          - Co... Co t... Co to jeeee... – coś uderzyło ciężko o posadzę. Szybko zajrzałam do środka.

- Tu Ghaaata Wieczorek BZYT. Jeden z ochroniarzy wyciąga, pojmanemu strzykawkę z szyi, prawdopodobnie serum, nie jestem pewna. Pojmany leży na podłodze. Nie żyje albo stracił przytomność BZYT…”



            Teraz już raczej będzie z górki…

- Słyszycie! Obiekt, on jest niewinny! 
- Myth! Czy to prawda?! - wrzasnęła kobieta nie ukrywając przejęcia.

- Pamiętam, jak robiłem te wszystkie rzeczy, nie wiem czemu, nie byłem sobą… - odpowiedział obiekt.

- Podali mu serum! Sama widziałam! A poza tym to widać, że jakiś pederasta jest i nie skrzywdziłby nawet muchy. Mówię wam.

            Na informacje o pederaście Obiekt skrzywił się. Jakby nie był siebie świadom.

            Zebrani spojrzeli po sobie.

            - Ja to bym dzieciakowi darował, jak mu zrobili zmywanie mózgu to się nie dziwię, że świrował – odezwał się facet w stroju pederasty z wielkim C na klacie.

            - To na pierwszy rzut oka widać, malwersant jeden. Lepiej zastrzelić i mieć spokój – na to mlasnął staruch waląc widłami o podłogę.

            Chcą zastrzelić moją nadzieję na zemstę? O nie! Nie na darmo podarłam swoją ulubioną spódnicę tłukąc się tutaj po jakichś chaszczach!

            - Nie zabijajcie go! On mi się jeszcze przyda! – jęknęłam.

            - Przyda?! Do czego on może Ci się przydać? - zapytał centaur.

            - Planuję pokonać szefową, czy jak ją nazywacie "Kruczycę", odpłacę się za to, co mi zrobili! A on jest mi w tym niezbędny. Poznał jej słabe punkty i zna plan zamku lepiej niż ja.

            Zapadła głęboka cisza, słychać było tylko czyjeś natarczywe burczenie w brzuchu. Wszyscy popadli w głęboką zadumę. Jakby się przyjrzeć można by dostrzec buffeting nad ich głowami. Tylko ten od gumofilców stał i dłubał w nosie.

            - Kochani – odezwała się nagle kobieta – myślę, że powinniśmy odbyć ponowną naradę.

            Reszta jej przytaknęła i zostawili mnie samą z superbohaterm.

            Zapadła niezręczna cisza.

            Cholera co mam powiedzieć?! Dobrze wyglądam? Zapytać o pogodę? Nie, bez sensu. Ostatni okres? Jezu kobieto skup się… a może…

            - Tak właściwie to jak się nazywasz? – przerwał moje rozmyślania mężczyzna.

            Odwróciłam się i spojrzałam na niego.

            - A-Agata, albo Fireslayer. A Ty? Wybacz, ale nie mieliśmy okazji się poznać.

            - Ja jestem Myth, głównie ratuję świat, ale chwilowo, jak widzisz, jestem związany – uśmiechnął się uroczo – możesz mnie rozwiązać? Tam widzę lodówkę, może mają coś do jedzenia.

            Spojrzałam na niego badawczo. Przed chwilą uratowałam go od śmierci, a on chce kanapkę? Nigdy nie zrozumiem mężczyzn.

             - Jasne, ale pamiętaj, jesteś mi coś winien – odwzajemniłam uśmiech i przecięłam sploty na jego nadgarstkach smugą płomienia.

- Ech – westchnął - ostatnio kiedy paktowałem z kobietą, to skończyłem jako masowy morderca, ale i tak dziękuję. – przeciągnął się i poczłapał do kuchni - chodź, też dostaniesz kanapkę.

- W sumie jestem na diecie, ale w obecnej sytuacji... – mruknęłam, a mój opustoszały żołądek zachlupotał na znak zgody.

            Poszliśmy do kuchni, stał tam niezły tłumek, wszyscy spoglądali na nas spode łba. Aż mnie ciarki przeszły po plecach. Myth jakby tego nie zauważył, wskazał na lodówkę palcem i zawołał:

           -  Możemy zrobić sobie kanapki? Bo przez tą całą sytuację trochę zgłodnieliśmy.

            Facet w kolczudze z wielgachnym młotem, splunął na ziemię.

- Jasne, częstuj się, morderco niewinnych! – huknął ocierając twarz rękawem.

            Myth zmarszczył brwi. Zaczynało się coś dziać i nie podobało mi się to.

            - Morderco? Morderco? Uratowałem więcej ludzi niż ty! Naucz się kul...

Przestraszyłam się, twarze zgromadzonych zaczęły nagle tężeć, a paru z nich zrobiło kilka kroków w naszą stronę ściskając w dłoniach dziwne i wyglądające na ciężkie przedmioty. Chwyciłam mocno Mytha za ramię i wyciągnęłam z kuchni.

            - Myth, przestań, chodź, idziemy stąd.

Przez chwilę się opierał, ale chyba również stwierdził, że nie ma sensu siać propagandy.

            - Niepotrzebnie mnie powstrzymałaś, dałbym sobie z nim radę. - syknął mi w ucho, kiedy znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od tamtych.

            - Jesteś głupi, nie widziałeś, że tamci już się na Ciebie szykowali, jeden niewłaściwy krok i byś miał w brzuchu kilka noży, więc znów jesteś mi coś winien – uśmiechnęłam się zalotnie.

            - Ta, pogadamy później, wracają - W drzwiach pojawiła się cała piątka, zasiedli na swoich miejscach, przewodnicząca wstała i oznajmiła.

            - Superbohaterze Mythu. Jako przewodząca temu sądowi polowemu, uznaję dowody przedstawione przez Panią Agatę i tymczasowo zawieszam wyrok śmierci. Dołączysz do naszej armii i pomożesz pokonać Białą Kruczycę. Zamykam przewód sądowy – mówiąc ostatnie zdanie utraciła zimny wyraz twarzy i jej twarz zaczęła promienieć.

           Podbiegła do Mytha i objęła go mocno.

            Stwierdziłam, że nie rajcują mnie aż tak słodkie happy endy. Ukradkiem wymknęłam się z domku i zaczęłam szperać po kieszeniach w poszukiwaniu papierosów. Wyciągnęłam pogniecioną paczkę i wyłuskałam jednego z ostatnich. Odpaliłam go zaciągając się mocno.

            - Hej! Wiesz, że palenie jest niezdrowe? – Zawołał ktoś.

            Rozejrzałam się, nikogo nie było, tylko las. Popatrzyłam do tyłu, też nie, tylko mur domu.

            Tutaj! – zawołał przyjaźnie głos z góry.

            Na skraju dachu siedziała białowłosa dziewczyna i energicznie przebierała nogami.



Kim jest tajemnicza dziewczyna? Czy uda mi się odzyskać empatię? Co robili Myth i Sektencja po moim odejściu? Kiedy przygotuję tosty? Czy reszta adminów wypieprzy mnie za lenistwo?

8 komentarzy:

  1. Naprawdę aż tak podpuchłam?
    Ja rozumiem: głodny mężczyzna, to nieszczęśliwy mężczyzna! :P
    Nikt cię nie wywali! o.o

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ostatni okres?" - bezwstydna, jakież to świństwa przychodzą ci do głowy! :D

    "Czy reszta adminów wypieprzy mnie za lenistwo?"
    Ta, już, chciałabyś, nie dorównujesz najlepszym <hahaha>
    Myth! Ty świnio! Zawsze możesz powiedzieć, że to wina Amelii.
    A co z jajecznicą?

    OdpowiedzUsuń