sobota, 2 lutego 2013

Ksena Wojowniczka, Dziennik Superbohaterki 02.02.2013 Sobota

Więc już po wolnym i wielkim balu studniówkowym. Było genialnie. Jeśli chcecie głosujcie na moją najbliższą przyjaciółkę ( tak jak Superman i Clark Kent czy Spider-Man i Peter Parker :D ) informacje znajdziecie tutaj z góry dziękuję :). Ale nie mówmy już o tym bo to mi przypomina także jak szybko zleciały mi ferie.

Gdy tylko ferie się skończyły poszłam do babci która obiecała mi tosty :D przygotowała mi wielki stos tostów a jej wnuczek denerwował się o to bo on nie dostał ani jednego bo był niegrzeczny. Trochę mu współczułam bo tosty były przepyszne, więc podzieliłam się z nim. Kiedy je zjadłam poleciałam ociężała do domu, trochę odpoczęłam i wzięłam się za trening aby spalić te tosty, choć bardzo mi się nie chciało.

Trening trwał aż niecałe 5 minut gdyż zostałam wezwana do eskortowania więźniów aby nie uciekli. W wozie przewozowym byli Radioaktywny Pająk, Dziecinny Staruszek i Pluszak. Każdego kiedyś schwytałam, więc sie wkurzyli jak mnie zobaczyli, ale nie przejęłam się tym bo w końcu już raz ich schwytalam i mogę zrobić to jeszcze raz. Więźniowie cały czas byli podenerwowani i gadali o jakimś Mrocznym Smoku, który ich uratuje, ale zbagatelizowałam to.

Minęło jakieś 2 godziny i poruszaliśmy się w żółwim tempie, więc nie byliśmy nawet w połowie drogi a za każdym razem jak chciałam włączyc muzykę to gliniarz mi ją wyłączał. Nagle usłyszałam hałas. Ktoś wskoczył na dach więźniarki. Wyjrzałam i był to jakiś tajemniczy mężczyzna w czarnym płaszczy nasuniętym głęboko na twarz więc nie mogłam mu się przyjrzeć, ale wyglądał mniej więcej tak
Szybko wyskoczyłam przez okno, stworzyłam skrzydła i podleciałam na dach aby go powstrzymać przed wypuszczeniem więźniów, wtedy stało się cos dziwnego i ten facet zmienił się w wielkiego, czarnego smoka. Gdy go zobaczyłam myślałam że sobie żartuje bo takie rzeczy występują tylko w bajkach, ale gdy mnie zaatakował swoimi pazurami musiałam od razu zareagować, mimo iż nadal nie wierzyłam w to co widzę. Od razu stworzyłam miecz i walczyłam z nim niczym średniowieczny rycerz w bajkach opowiadanych dzieciom. Smok miał przewagę bo nie dość, że pluł ogniem to jeszcze miał śmierdzący oddech. Cały czas atakował pazurami i ogniem, ale jakoś sie broniłam i w pewnym momencie zaatakowałam i trafiłam go w brzuch. Przeszyłam bestię mieczem i wtedy odmienił się w człowieka.
- Dobij mnie bo i tak nic ci nie powiem - zawołał do mnie
- Nie, nie zabiję cię.
Wzięłam go na ramiona i wleciałam do samochodu
- Musimy się zatrzymac przy najbliższym szpitalu - powiedziałam do policjanta prowadzącego wóz
- Nie ma mowy, jedziemy zgodnie z planem, a on może zdechnąć, przecież jest taki jak oni, czyli zły
Wtedy stworzyłam miecz i przyłożyłam kierowcy do szyi
- Zrobisz co ci powiedziałam
- Zwariowałaś, dlaczego to robisz? Przecież on by cię zostawił na smierć
- Właśnie... - dodał słabym głosem czarny
- Bo widzę że jesteś taki jak ja, nie jesteś z innej planety czy innego świata, tylko ktoś na tobie eksperymentował
- Skąd... to wiesz?
- Nie wiem, ale to czuję
Na prawde nie wiedziałam skąd to wiem, ale po prostu to czułam. Po drodze zatrzymalismy się w szpitalu i zostawiłam go tam, bo wiedziałam że nie ucieknie. Gdy juz odeskortowałam więźniów wróciłam i on nadal tam był. Miał operację. Teraz tylko czekam aż się ocknie i omówimy to wszystko, więc na razie tyle. Trzymajcie się. papa :*

2 komentarze:

  1. Ależ! Superbohater musi zawsze ratować i robić inne fajne rzeczy, niezależnie od tego z jakiej planety jest gość, który nam się nadział na miecz!

    OdpowiedzUsuń