O jeny... Słabo mi...
Otworzyłam z trudem oczy. Wokół śmierdziało siarką i jakby zapalono metal. Ledwo mogłam wstać no i w końcu gdy to zrobiłam, zwymiotowałam na perski dywan. Każdą część mojego ciała rozdzierał przerażający ból, a kości... wydawało mi się, że ich praktycznie nie posiadam.
- Robert... - szepnęłam, a zaraz znowu wylądowałam na ziemi. Popatrzyłam w tamtą stronę. Nie było go tam! Nie. To nie może być prawda. Nic mu przecież nie mógł zrobić.
Usłyszałam jakiś hałas za ścianą, a chwilę później zobaczyłam czarnowłosego dzieciaka niosącego kubek.
- To dla ciebie - powiedział, wręczając mi jakiś płyn. Spojrzałam ostro na niego. - To tylko woda...
Wzięłam od razu by wziąć choć jeden łyk z grzeczności, ale i tak wychyliłam duszkiem co było w naczyniu.
- Dzięki - bąknęłam.
Nie mogłam powstrzymać pytań, a jednak siedziałam cicho. Chłopak podniósł mnie i posadził na kanapie wcześniej zajmowaną przez niego. Byłam w takim szoku, że ręce chodziły mi jakby było co najmniej 30 stopni mrozu.
- Oni powiedzieli, że nie masz prawa do żadnego powrotu.
- Kto? - zapytałam zachrypnięta.
- Mówili, że nie powiedzą.
- Pamiętasz może imiona? - nie wyglądał kwitnąco. Sińce pod oczami były tak wielkie, iż myślałam, że nie spał dobrych kilka nocy. Postanowiłam się zreflektować: - Co z tobą nić ci nie zrobili?
Usiadł koło mnie i pokazał mi coś co wyjął uprzednio z kieszeni. Zwykła kartka, ale zaczęła mnie niepokoić, gdy tylko ją ujrzałam.
- Co to? - zaciekawiona wskazałam ręką zwitek papieru.
- Do ciebie... - zawiesił na chwilę głos. - Czytałem to.
Co mogło tam być? Dawno nie byłam w takim strachu jak teraz i już od wielu dni nie zaznałam spokoju, a to coś właśnie chyba zwiastowało następne.
- Po co? To do mnie... Nie do ciebie. - byłam wściekła na tego smarkacza, że nie szanuje tajemnicy korespondencji i wyrwałam mu liścik z dłoni.
Popatrzył na mnie tak tragicznym wzrokiem, że zachciało mi się płakać z jego nieszczęścia. Postanowiłam jednak zaryzykować
Tak delikatnie jak tylko potrafiłam, rozwinęłam świstek.
Ellżbieto!
Światu grozi wielkie niebezpieczeństwo! Ostatnio Twoje zwolnienie z Agencji nie wpłynęło dobrze na całą społeczność naszych planet. Widzieliśmy jak upada tysiące galaktyk i szubrawcy kradną wszystko co popadnie.
Ktoś wykorzystuje Czas do własnych celów... Całe uniwersum cierpi, a mężczyzna z najstarszego rodu galaktycznego zniknął.
Czas się wypala...
Sylvester Maincindow
oraz
Natalia Moor
z Królewskiego Międzywymiarowego Rządu Wizji Czasu i Przestrzeni
Czas się wypala... Co to ma znaczyć? Czyżby to już był koniec wszystkiego? Nie...
Zerknęłam na chłopca. On rozumiał o co chodzi. Wiedział jak to wszystko przebiegnie.
Ukryłam twarz w słoniach i zaczęłam płakać. Tak po prostu płakać jak małe dziecko. nadszedł czas na wszystko co kochałam. Na życie. Pomyślałam, że Robert jest młodszy ode mnie, i że on też umrze. Tylko jak miała wyglądać ta śmierć?
Dlaczego mnie o tym informowali? Wiedzą dobrze, że już tam nie pracuję. Sami to zaznaczyli, więc czego chcą. I dlaczego to dzieje się właśnie teraz kiedy odeszłam?
- Może było już wcześniej coś na rzeczy - mruknął chłopak.
- Może... - mój jakże ludzki odruch kazał mi go przytulić. Ja sama też potrzebowałam pocieszenia.
Nie minęło może dziesięć minut jak przybyli. Nie byłam na to zupełnie gotowa, więc gdy zobaczyłam w drzwiach salonu kobietę doznałam zawrotów głowy, a ona widząc mnie podbiegła szepcząc moje imię.
"O jeny" co to właściwie znaczy? Jak się to czyta? Spotkałam się z tym słowem już kilka razy, a zachowuję się, jakbym języka Polskiego nie znała. ;)
OdpowiedzUsuńA mężczyzna z najstarszego rodu galaktycznego zniknął... Asiu... Czy to naprawdę... :D
OdpowiedzUsuńTak... To jest...
OdpowiedzUsuń