piątek, 9 listopada 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik Superbohaterki 09.11.2012 Piątek

Piątek, wreszcie piąteczek :D i na dodatek urodzinki mojego brata ( który nie jest superbohaterem ) już 22 :) hehe staruszek się z niego robi, ale to nic. Najważniejsze że jest piąteczek i na dodatek skończyliśmy lekcje o 11.15 bo nauczycielka musiała coś załatwić. Jakiż to wspaniały dzień... Do czasu... Można tak powiedzieć... Trochę dziwnie mi to będzie opowiedzieć, lecz postaram się.

Więc po zakończeniu lekcji i po zjedzeniu małego posiłku postanowiłam się przejść. Idę sobie, idę a tu nagle zza rogu wychodzi nie kto inny jak Czerwonooki
- Witaj kochana, cóż to za spotkanie, czyż nie? - powiedział jak gdyby nigdy nic
- Hę? Przecież ja w pobliżu mieszkam i nie udawaj że jesteś tu przez przypadek bo na pewno nie uwierzę - odrzekłam mu trochę niegrzecznie
- Oj nie gniewaj się na mnie, ale chciałem cię po prostu zobaczyć. Tak dawno cię widziałem, że zaczynałem tęsknić, tak usychałem i myślałem tylko o tobie, mój kamerdyner może ci to powiedzieć
- To prawda, panicz nawet czasem nie dojadał - dodał kamerdyner Czerwonookiego
- Ale wiesz, mnie to za bardzo nie obchodzi ty mały romantyku
- No wiesz? Jak możesz tak mówić? Tobiaszu - zwrócił się do kamerdynera - pokaż jej co dla niej kupiłem
Wtedy Tobiasz wyciągnął srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie mieczyka ( miniaturowa wersja mojego ulubionego miecza, czyli szeroki miecz z zakrzywionym ostrzem, złotawą rękojeścią i czerwonym pasem przechodzącym przez całe ostrze )
- Ale wiesz, mnie nie kupisz takimi prezentami, nie jestem taka - powiedziałam szczerze
- Miałem kupić złoty, lecz wiedziałem że tak powiesz. To po prostu prezent, gdyż chciałem ci powiedzieć abyś wreszcie mnie dojrzała w tym tłumie
- Wiesz... Ja... Jeśli tak ci na tym zależy mogę to przyjąć, ale ja nie wiem sama co do ciebie czuję
- Nie musisz od razu mówić co czujesz, ja mogę poczekać, ale ja ci powiem że ja na prawdę cię kocham... A naszyjnik i tak zatrzymaj, był kupiony specjalnie dla ciebie - i znowu się uśmiechnął - może się przejdziemy?
- Hmm... W porządku co mi tam


Poszliśmy do parku. W parku jak to jesienią było pełno liści. Nagle widzę wielką kupę liści. Pobiegłam w jej kierunku ze śmiechem a za mną Tony. Złapałam nagle jak najwięcej liści i rzuciłam w Czerwonookiego
- Oj ty niedobra - i złapał mnie w talii i wrzucił całą w te liście
Ciągle się tylko śmiałam bo pierwszy raz tak dobrze się bawiłam od jakiegoś czasu. Było cudownie i tak bawiliśmy się jak dzieci przez pewien czas.

W pewnym momencie podszedł do nas jakiś starszy mężczyzna
- Witam młodą kochanków - powiedział na powitanie
- My nie jesteśmy... - odparłam czerwieniąc się - nie jesteśmy parą ani kochankami
- ooo to szkoda, gdyż mam pewien przedmiot dla pary - pokazał dwa pierścienie z serduszkami - wiecie, nie mam dzieci a to daje mi smutne wspomnienia po mojej żonie, to od niej dostałem jeden z tych pierścieni a drugi ona nosiła na palcu
- No wie pan... Jeśli tak panu zależy to możemy to przyjąć - jakoś szybko odpowiedziałam nie wiedząc dlaczego
Dał nam te pierścienie i poprosił abyśmy je włożyli na palce, więc tak zrobiliśmy. Gdy już oboje mięliśmy je na palcach poczułam się dziwnie, zakręciło mi się w głowie, zamknęłam oczy na jakąś minutę a gdy je otworzyłam zobaczyłam coś dziwnego... Samą siebie i to przede mną. Wyciągnęłam ręce i były one dziwnie duże, moje sa drobne z dość długimi paznokciami a te... Były po prostu męskie, silne z krótkimi paznokciami. Spojrzałam z kałużę...
- COOOO???? - ujrzałam Czerwonookiego, ale to byłam ja - jak to? - staruszek zaczął się śmiać a ja próbowałam zdjąć pierścień, lecz on nie chciał odejść od palca
- Oj nie złośćcie się to było tylko dla żartów. Efekt ten będzie trwał dokładnie 5 godzin. Cieszcie się że nie wybrałem pierścieni z efektem działającym 24 godziny... lub dłużej. A teraz pozwólcie że zniknę - i nagle rozpłynął się
- Co my teraz zrobimy? - powiedziałam do Tonego
- Jak to co? Wytrzymamy te 5 godzin
- Łatwo ci mówić, tobie to się podoba najwyraźniej... Dobra chodźmy do ciebie do domu i tam przeczekamy ten czas... Ahh musisz zadzwonić do mamy że nie będę na obiedzie
- Dobra - wyciągnął telefon i zaczął rozmowę - Witam proszę... ajć - dałam mu kuksańca, dając do wiadomości że ma się zwracać w tej chwili jako ja do mojej mamy więc nie żadne proszę pani ale mamo - witam proszę szanowną mamę... - zaczekał na odpowiedź - co?... nie nie nic nie chcę i nie chcę się podlizać, dlaczego tak myślisz? - spojrzał na mnie wymownie jakby się czegoś ciekawego dowiedział - nie, nie po prostu chciałam powiedzieć że przyjaciółka zaprosiła mnie na obiad i u niej zjem, w porząsiu?... Oki papatki mamusiu
- Hę? Mamusiu? Człowieku ja tak mówię jak coś chcę
- Wieem - powiedział uśmiechając się chytrze - właśnie się dowiedziałem pewnej fajnej rzeczy
- Co takiego niby?
- Nie powiem - i zaczął się śmiać ( dziwnie tak słyszeć swój śmiech sluchając cudzymi uszami ) - to będzie moja tajemnica
To mnie trochę wkurzyło, ale nie dałam tego po sobie poznać
- No dobra, chodźmy do ciebie
I poszliśmy do ulicy, gdzie stał jego samochód. Wsiadł za kierownicę, ale zrozumiał że moje ciało jest mniejsze od jego i musi wszystko regulować. Kiedy w końcu dojechaliśmy pod jego dom ( czytaj pałac ) jego służba zaczęła mi się kłaniać
- Witaj paniczu, panienko witamy w skromnych progach - zwrócili się do Tonego w moim ciele
- Ehem, nie ta... - i tym razem to tony mnie uciszył
- Tony nie czuje się dzisiaj sobą - odparł w sumie zgodnie z prawdą - chciał iść do swojego pokoju a ja go odprowadzę
Gdy szliśmy do jego pokoju służba patrzyła się za nami wymownie, jakby coś sugerując
- I coś ty zrobił - krzyknęłam na niego gdy zamknęliśmy drzwi - teraz myślą że będziemy się kochać
- A czy to źle? - odpowiedział tym moim zawadiackim uśmiechem
Siedzieliśmy tak i gadaliśmy jednocześnie o wszystkim i o niczym. Nagle poczułam parcie na pęcherz, ale przecież nie pójdę w tym ciele do toalety. Zaczęłam tylko zaciskać nogi
- Nie czujesz się za dobrze? - powiedział zauważywszy że jakoś dziwnie się zachowuje
- N... Nie. Wszystko dobrze
Ale musiał zobaczyć moją minę którą sama widziałam w lustrze, spojrzałam więc niżej i chyba zrozumiał
- Ahh. co ci szkodzi - znowu użył mojego uśmieszku - idź, tam jest toaleta
- Ale no wiesz... To trochę dziwne
- Idź ty, albo ja pójdę
- Wyzwanie? No dobra... Ale spróbujesz wykorzystać okazję i cokolwiek podejrzeć czy pomacać to pożałujesz
Ociągałam się w wyjściem... Jeden krok... Drugi... Kiedy miałam przekręcić złotą klamkę nagle znowu poczułam się dziwnie i zamknęłam oczy.
- Taak!! - krzyknęłam już swoim własnym głosem - wreszcie moje ciało - na wszelki wypadek dotykałam go czy to nie sen i podbiegłam do lustra alby przyjrzeć się sobie z bliska
Usłyszałam wtedy tylko szybkie otwarcie drzwi a jakąś minutę później spuszczanie wody. Z drzwi wyszedł Tony
- Nie mogło to to poczekać jakąś minutę? - powiedział niezadowolony z obiegu sprawy - a było tak blisko
- I właśnie wybrało odpowiedni moment, w sumie nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu
- Ja także, ale to dobrze. Porozmawialiśmy wreszcie dość długo.
- To prawda, ale teraz już muszę iść. Wybacz, ale najwyżej pogadamy jutro. Wiesz przecież gdzie mieszkam, albo ja wpadnę do ciebie.
- W porządku - odparl szczęśliwy
Stworzylam moje puszyste, czarne skrzydła, otworzylam okno i wyleciałam. Leciałam sobie i myślałam o tym wszystkim. Ale mam czas na odpowiedź. To dobrze.

I to tyle na dzisiaj papa :*

6 komentarzy:

  1. Lepiej nie zakładać pierścionków! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj, pierścionki bywają wredne nawet same z siebie, nawet nie wiecie... ;>
      Ale pomysłowy ten koleś, no! Nie masz spokoju!

      Usuń
  2. Hehe, takie to cudaczne, że musiałam wleźć tu jeszcze raz XD
    Zapomniałam ostatnio dodać, że knucia tego profesorka to ci jednak czasem wychodzą na dobre ;)
    I co to teraz dalej będzie z Tonym, hmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale, ale to nie był profesorek :P

      Usuń
    2. Jak to!? Nie możliwe! Taki pojawiający się znikąd mroczny zgrywus to miałby nie być on?

      Usuń
    3. on siedzi nadal w więzieniu, sprawdziłam to :)

      Usuń