czwartek, 4 października 2012

Sektencja, Dziennik [Dziwnego] Superdetektywa, 04 X 2012


Hallelujah!
   Powróciłam. Nadal wredna, głupia, szukająca odpowiedzi na wiele pytań i będąca detektywem. Oraz niezbyt zadowolona. Nie będę was wplątywać w to, dlaczego mam zły humor, ale wiedzcie, że to ktoś mi go zepsuł. Oraz, że niestety Elli Srebrna Strzała już nie zagości w naszych wpisach. :( Przed wami szkolny dzień z życia detektywa. Żałosnego detektywa.


   Gdy szłam dziś do szkoły COŚ naprawdę było nie tak. Tylko nie wiedziałam co. Po wyciągnięciu lupy z plecaka i przyjrzeniu się przez nią przypadkowym i bardzo zdumionym przechodniom nadal nie wiedziałam co jest powodem mojego myślenia. A ja myślę naprawdę rzadko. Czego niestety bardzo żałuję. Na szczęście jestem jeszcze młoda i głupia. No nic. Trzeba myśleć dalej. Rozejrzałam się. Nic. A jednak mnie się COŚ wydaje, a COŚ nie bierze się z NICZEGO, nieprawdaż?

   No nic. Użyłam mnóstwo mojej siły i po chwili udało mi się otworzyć główne drzwi wejściowe mojej szkoły. Uch, to dopiero wysiłek. Powlokłam się na lekcję. Oczywiście byłam ostatnia w klasie [Ah, te autobusy...], więc zajęłam ostatnie wolne miejsce. Czyli aktualnie już moje miejsce. I znów coś wyczułam. Rozejrzałam się. Nic szczególnego nie zobaczyłam, poza moją klasą. U nich żadnych zmian. Koleś, który do nikogo się nie odzywa, nadal siedzi zapatrzony w dal, grupka detektywów obok mnie się tłucze, ktoś rysuje [Czyt. prawie wszyscy rysują] a niektórzy próbują tańczyć znane Gangam Style. Dołączyłabym się, ale szczerze, to mi się nie chce.
   Otwieram zeszyt i zaczynam rysować. Rysuję oczywiście durne ślaczki, jak to ja [Jestem osobą bez uzdolnień, remember this, idiots!] i zaczynam się zastanawiać, co jest nie tak. Oczywiście potem zaczynam fantazjować, co by było, gdy ten koleś do nikogo się nie odzywający okazał się być mega złolem lepszym od Marvel i ja musiałabym wyratować od niego całą szkołę, gdyby chciał ją wysadzić w powietrze [No co, od razu widać, że ją nienawidzi!]. Zdobyłabym chwałę. Dobra, zapewne nie zdobyłabym jej, z racji takiej, że cielę ze mnie [Nie, nie Ciel.].
   Po kilku lekcjach dowiedziałam się, co jest nie tak. I szczęka mi opadła. Zobaczyłam... plastusia?

   Tak. To prawdopodobnie było coś plastusiopodobnego [Jak widzicie na zdjęciu, na tej lekcji siedziałam z tyłu! Wreszcie!].
- Czym jesteś? - Spytałam. - I co... - Urwałam. Cosiek zniknął.
   Na kolejnej przerwie na korytarzu znów to to zobaczyłam.
- Jesteś, czym jesteś? - Zapytałam.
- J3St3m kRuL3m ŚwiAtA - powiedziało plastelinowe COŚ. - I mUj B0Sh3, nAw3t Ni3 wI3Sz iL3 CzAsU ZaJ3Ł0 mI zNaL3Zi3nI3 cI3bi3.
- Aha... - CO TO JEST? JAK MOŻNA TAK MÓWIĆ? - Słyszałeś o ortografii słownej? Ja słyszę wszystkie twoje błędy! Jak tak możesz robić?
- JaK t0 JaK?! N0rMalnI3! PsZ3cI3sZ t0 n0RmAlN3!
- Normalne? Normalne to jest jedzenie lodów w zimie! Dziecko, nie złaź na złą drogę!
- JaK śMi3Sz?! uWaSzAj, b0 ZaAtAkUj3 cI3 m0J0m pLaSt3Lin0w0m m0C0m!
   W tym momencie zaatakowałam mnie plastelina. W ciągu kilku sekund roztopiłam ją moją lupą.
   I to tyle. Koniec. Amen. Finito. The end. Tak wygląda dzień z życia superdetektywa. Najpierw nuda w szkole, a potem zakuwanie w domu i próbowanie zrozumienia Tony'ego i Oktawiana.
   Mam nadzieję, że u was jest lepiej. Pozdrowienia z świątyni nudy,
Sektencja.

4 komentarze:

  1. Ej no, nie jeździj tak po sobie, że głupia, niemyśląca i ciele - to jest moja działka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się o to pobijemy... :)

      Usuń
    2. Nie żeby coś, ale jako superbohaterka z moimi supermocami (choć nieogarniętymi) mam jednak większe szanse ;>

      Usuń