wtorek, 7 sierpnia 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 7 VIII 2012

- Jak mogłeś?! - Byłam oburzona. Aż drżałam z wściekłości.

- No przecież był Paryż, czemu się rzucasz... - jęknął, pilotując swoją cholerną maszynkę.

- Zostawiłeś mnie w byle której kawiarence, kupiłeś kawę, rogala i SOBIE PO PROSTU POSZEDŁEŚ! - wrzeszczałam. - Samą mnie zostawiłeś! Oni nie umieją słowa po angielsku! Nikt! Nawet nie miałam jak zapytać gdzie jest toaleta!

- Och, przestań, miałem świat do uratowania...

- Nic nie mówiłeś! - przerwałam.

- Przepraszam, okej? - spytał, wzdychając. I ja westchnęłam. Dalej się trzęsłam, ale już mniej.

- W porządku - parsknęłam i odwróciłam głowę, by na niego nie patrzeć.

Wracaliśmy do jego mieszkania. Było popołudnie, słońce przyświecało coraz lżej. Wylądowaliśmy... Wszystko było takie leniwe, spokojne... Wyszłam na spotkanie lekkiemu, oplatającemu włosy wiatrowi. Złość uszła ze mnie nagle.

- Dziś pójdziemy zrobić zwiad - stwierdził Myth.

- Co masz na myśli? - spytałam, zdziwiona.

- Dowiem się gdzie mieszka Kruczyca, zaatakujemy jak się wszystkiego dowiemy. - I wyszedł. Po prostu. Zostawił mnie samą. 

Siedziałam nie robiąc... Nic. Dosłownie. Kołysałam się, gapiąc się w okno, myśląc o niczym. Nie zauważyłam, kiedy chłopak wrócił.

- Kruczyca mieszka w takim jakby zameczku. Przejdziemy się tam, zobaczymy go od zewnątrz, sprawdzimy, kto pełni wartę, jak wyglądają umocnienia - wyjaśnił.

- Jesteśmy do tego przygotowani? - spytałam z powątpiewaniem.

- Ja zawsze jestem do wszystkiego przygotowany. - Mrugnął do mnie zadziornie.

Myth zamówił pizzę na obiad, czy raczej na kolację. Na szczęście... Porobił jakieś notatki, załadował broń, naostrzył swój miecz.

Zmierzchało z wolna. Słońce traciło się wśród drzew i traw, błyszcząc pomarańczowymi promieniami zza linii horyzontu. Chmury odbijały jego delikatne światło...

- Idźmy już, proszę - szepnęłam, zapatrzona w cudowny zachód słońca.

- Mhm - odparł. Założył hełm, ja welon. Cicho, powoli, wyszliśmy z mieszkanka na klatkę schodową.

- Podjedziemy kawałek a potem pieszo - stwierdził chłopak.

- Masz samochód? - zdziwiłam się. Jego MythMobil wybuchnął, z tego co pamiętałam.

Zacisnął wargi.

- Na dach, lecimy - rzucił przez ramię, wspinając się po schodach.

Znów musiałam wsiąść do tego dziwnego urządzenia o długiej nazwie. Lecieliśmy jakieś dziesięć minut ponad ulicami miast, wśród coraz głębszego mroku. Obserwowałam niebo przed nami, ciemne i głębokie, cudownie rozgwieżdżone. 

- Jesteśmy już blisko, tu wylądujemy. Przejdziemy się kilka ulic pieszo - stwierdził Myth cicho, jakby nie chciał mącić spokoju tej nocy.

Przemykaliśmy się ciasnymi, brukowanymi uliczkami pomiędzy budynkami. Noc była coraz ciemniejsza, mrok gęstniał z minuty na minutę. Myth prowadził, machając ręką, bym mogła do widzieć. Nagle poczułam ukłucie dojmującego niepokoju, jakby coś miało zaraz się stać...

Coś skrzeczało za rogiem, za nami. Piszczało wręcz, tak nieprzyjemnie i przenikliwie...

Trzepot skrzydeł.

- Kruczyca..? - szepnęłam, przerażona.

Poczułam, jak koło mnie coś przebiega. To zdarzyło się niezwykle szybko, dopiero po paru sekundach zorientowałam się, co się właściwie stało... 

Coś upadło na ziemię. Usłyszałam ciche westchnięcie Mytha, jakby jęk. Wystraszona spojrzałam w jego stronę, było jednak zbyt ciemno. Podeszłam kilka kroków...

Zobaczyła, prościusieńkie, długie, czarne włosy, pod nimi lekko błyszczącą, opływową sukienkę. Obeszłam zjawisko... Szczupłe, białe palce wplatały się w loki Mytha... Drobna, acz bardzo smukła dziewczyna całowała go namiętnie. Chłopak chyba chwilowo postradał umysł, gdyż objął ją delikatnie...

Wrzasnęłam. Dziewczyna oderwała się od ust Mytha i  zmierzyła mnie spojrzeniem. I ja się jej przyjrzałam. Prosto ścięta grzywka całkowicie zakrywała jej czoło, twarz miała zakończoną spiczastym podbródkiem. 

Popatrzyła Mythowi w oczy.

- Pobawimy się potem, przystojniaku - powiedziała miękko. On patrzył na nią otępiały.

- Kim jesteś - spytałam, mierząc sztyletem.

- Kim jesteś, kim jesteś - zawyła. - Nie macie innych pytań... Skarbie, odłóż to, prędzej zrobisz krzywdę sobie niż mi - rzuciła. - Jestem Jane... A ty musisz być ostatnio sławną Bride, tak? - spytała, uśmiechając się lekko.

6 komentarzy:

  1. ulala to Myth musi być zadowolony skoro nazwała go przystojniakiem :D, swoja drogą ciekawi mnie kim naprawdę jest Jane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam [w sensie - że jest szczęśliwy xD]
      Hm, mnie też to ciekawi. Może ona pracuje dla Kruczycy?

      Usuń
    2. Nie, nie jestem zadowolony, nie podoba mi się to. A może Death Bride to właśnie Biała Kruczyca ? też chodzi na biało i te pojawiła się w tym samym momencie co ona

      Usuń
    3. Obstawiam trzy do jednego (żeby nie powiedzieć sześć do jednego), że Jane jest chorą psychicznie czarownicą, która nigdy nie widziała Ziemianiny płci męskiej. Też bym tak postąpiła na jej miejscu :]

      Usuń
    4. Kurka, żeby było śmieszniej, byłam nawet blisko :p

      Usuń