Dzisiaj ostatni dzień laby, jutro trzeba iść do szkoły, ale kto powiedział, że trzeba iść na wszystkie lekcje :). Na angielskim oceny już wystawione, więc nikt nie przyjdzie, wychowawcza to nie lekcja, więc nie trzeba iść, zostają tylko inżynieryjna, fotogrametria i ogólna, ale o ogólnej to jeszcze pomyślę :D.
Jak wstałam dzisiaj o 11, wyszykowałam się i poszłam na zakupy. Kupiłam sobie bluzkę i zrobiłam zakupy do domu. Kiedy wracałam już z zakupów natknęłam się na pluszaka, który leżał samotnie na chodniku ( było to dziwne, bo wokoło chodziło pełno dzieci i żadne się nim nie interesowało, tylko dziwnie spoglądało, jakby z nutą podejrzliwości ). Wzięłam więc tego misia i usadowiłam go na parapecie sklepu, aby nie leżał tak na środku i, gdy jego właściciel / właścicielka sobie o nim przypomni, żeby łatwo go dostrzegł.
Miałam już odchodzić i wtedy usłyszałam dziwny dźwięk, jakby warczenie. Odwróciłam się i zobaczyłam jak ten misiek rośnie, miał już ponad 2 metry i nadal rósł. Okazało się, że jest to zmutowany miś jakiegoś szalonego doktorka, który przeprowadził na nim swoje psycho doświadczenie. Kiedy misiek rósł, ja włożyłam mój kostium i złapałam za miecz. Cięłam miśka, aż wióry, a raczej plusz leciał. Jak skończyłam z miśkiem i chciałam już wracać przypomniało mi się, że przez wszystko zapomniałam zakupów ze sklepu, więc w kostiumie wleciałam i zapytałam głupio :
- Nie zostawił tu nikt zakupów?
Jakaś starsza pani z dziwnie wyglądającym, spasiony pieskiem wskazała na torby pozostawione wcześniej przeze mnie i gdy chciałam je wziąć, ta sama starsza pani zaczęła się na mnie wydzierać:
- Jak tak można czyjeś zakupy kraść!?
I chciała mnie uderzyć parasolką, gdy wpadło mi wytłumaczenie, na jakie było mnie stać w takiej sytuacji :
- Ależ proszę pani, ja znam dość dobrze dziewczynę, która zostawiła tu te zakupy i zamierzam jej je odnieść - No co innego mogłam wymyślić pod presją ataku parasolkolowego?
- Dlaczego mam ci wierzyć, przecież tak dziwnie wyglądasz w tym swoim ubranku?
Ale wtedy jakieś dziecko się odezwało :
- Ales plosę pani, to jest Ksena Wojownicka, bohatelka, któla latuje nase miasto.
- Skoro tak mówisz, Michałku, to dobrze, niech będzie, ale i tak dziwnie wyglądasz młoda damo.
I wreszcie mogłam wrócić do domu. Wreszcie zjadłam obiadek i przeszłam się z kumpelami, wieczorem wykonałam kolejne superbohaterskie zadanie, otóż robiłam gofry i wyszły mi pierwszy raz takie chrupiące, pyszne :D. Tu jest zdjęcie jak już parę wcześniej skonsumowałam :) Dobrze i chyba tyle ciekawych rzeczy na dzisiaj, papa :*
Haha, to ta misja z odebraniem torby złej pani sklepowej była bardziej skomplikowana i niebezpieczna, jak ta walka z miśkiem :D Swoją drogą coś się te miśki strasznie do walki rwą...
OdpowiedzUsuńI jeszcze zrobiłaś mi apetyt na gofry! O pierwszej w nocy! <hahaha> Zresztą co się dziwić - nam nigdy nie wychodzą chrupiące.