czwartek, 28 czerwca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 28 VI 2012

Rzecz niezwykła się dziś stała, nie spodziewałabym się tego po sobie. 


Zabiłam. Zabiłam kogoś, kogo zabić nie planowałam. 




Moja wendeta nigdy nie dobiegnie końca, moje cierpienie i smutek, lecz dziś zabiłam przyjaciela mojej rodziny, z wściekłości i goryczy. 


 Mój mąż, mój nieżywy już, niedoszły mąż, przewraca się właśnie w grobie. Szłam przez cmentarz, czyszcząc sztylet i nucąc cicho, gdy zobaczyłam Arkadiusza nad grobem mojego kochanego, mojego utraconego. Stał, trwając w bezruchu. W momencie przed moimi oczyma ukazała się scena z mego ślubu. Ubrana w białą suknię, ze starannie upiętymi włosami i długim welonem na głowie stałam, radosna, przed mężem. Arkadiusz był świadkiem, Lena i Merida druhnami. Byłam szczęśliwsza niż ktokolwiek, on na mnie patrzył z miłością w oczach… Lecz jego rodzice nie chcieli, by za mnie wychodził. Byłam zbyt inna. 


 Jak ci dzisiejsi „superbohaterowie” - mam nieziemską umiejętność. Nie rzucam samochodami. Nie latam, nie skaczę pod niebo. Potrafię jednak się rozmywać, niemalże znikać, niby zjawa… Wcale tego nie wykorzystywałam za często…



Zanim kapłan ogłosił nas mężem i żoną, w powietrzu pojawił się sztylet pędzący w moją stronę. Musiał rzucić go ktoś wprawiony, pewnie płatny morderca. Lecz mój ukochany złapał mnie za ramiona i odrzucił na bok, sam jednak nie zdążył uciec. Ostrze przeszyło jego ciało, stopiło się z nim w jedno, krew spłynęła na posadzkę. 


Zamieszkałam na cmentarzu, planując zemstę. Nigdy nie zdejmuję mojej ślubnej sukni. Nie jestem wdową, jestem półżywą panną młodą, która czeka, by pochować niedoszłą rodzinę. Lecz będę najdroższego mi nazywała mężem, gdyż wierzę, że po to się narodziliśmy - by spędzić życie razem.



Dziś wieczorem wyszłam z nory, w której mieszkam. Jak już napisałam, czyściłam sztylet - ten sam, który przeszył ciało mojego męża. Był brudny z ziemi, ćwiczyłam rzucanie. Nad grobem stał Arkadiusz. Rozmyłam się - stałam się na pół widoczną zjawą, nieco zlewającą się z otoczeniem. Podeszłam, stanęłam przed nim i wróciłam do mojej postaci. 


 Odskoczył, przerażony. Cieszyłam się strachem w jego oczach, napawałam się nim… Podniosłam sztylet, krzyknęłam i wbiłam mu w szyję. Trysnęła krew i zbryzgała moją suknię. Arkadiusz padł, z twarzą zastygłą w przerażeniu. Poczułam przypływ sił, jakąś nową energię, podniecona zlizałam krew ze sztyletu. Ciarki tańczyły na mych plecach, chichotałam. Opadłam na grób męża i śmiałam się do niego długo, moje krucze włosy wiły się po marmurowej płycie, suknia i welon spływały na ziemię. Czułam spełnienie. 


 Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że zamordowałam przyjaciela. Postanowiłam to jednak traktować jako ćwiczenie do mojej zemsty.

1 komentarz:

  1. łał to jest świetne :D, fajny horror z tego by był jeśli byś napisała więcej i złączyła w jedno, to kto wie jaka świetna książka by wyszła

    OdpowiedzUsuń