piątek, 16 marca 2012

Ksena Wojowniczka , Dziennik Superbohaterki 16.03.12 Piątek

Dzisiejszy dzień jest super. Rano o 9.00 mięliśmy rekolekcje i siedzieliśmy w kościele tak trochę ponad godzinkę. Po rekolekcjach podjechałam z kumpelą z klasy do nowo otwartego centrum chińskiego. Kupiłam sobie kolczyki i zawieszkę do telefonu. Moja kumpela zakupiła lakier do paznokci :) . Mam zamiar jeszcze wyciągnąć mamę do tego sklepu, aby kupiła mi kapelusik lub jakieś fajne buty, bo w końcu ostatnio moi bracia dostali buty, więc mi też się coś należy :) Tak to u nas jest, że mama zawsze coś kupuje każdemu z nas.

Wczoraj moja przyjaciółka pojechała na trzydniową wycieczkę i pożyczyłam jej aparat, bo jej się rozwalił, więc dlatego nie mam jak pokazać zdjęcia tych kolczyków i przypinki - następnym razem pokażę :). Gdy wracałam ze sklepu, spotkałam kolegę, którego nie widziałam już prawie 4 lata i pogadaliśmy trochę (swoją drogą wyprzystojniał od gimnazjum trochę :D ). Gdy już doszłam do domu, było po 12, więc skorzystałam z ładnej pogody i umyłam okna. Po wykonaniu tego zadania miałam się wziąć za sprzątanie pokoju, lecz weszłam na internet i zaczęłam konwersację z Mythem, a że jestem jego superbohaterską stażystką, wezwał mnie do siebie. Odpaliłam mój statek, moją ukochaną Gwiazdkę (tak nawiasem mówiąc nie jest ona różowa, więc nie wiem, skąd Myth wytrzasnął tamten różowy pojazd :) ) i ruszyłam do jego centrum dowodzenia.

Pierwsze, co mi powiedział to to, abym zrobiła mu kawusię (ale taką specjalną, którą tylko ja umiem zrobić i która zwiększa moce superbohatera), następnie kazał mi przynieść sobie ciasteczka (jakbym była jego służącą, a nie stażystką). Kiedy już zjadł i się napił, poprosił (pierwsze raz użył słowa proszę :) ), abym wyczyściła jego hełm i naprawiła broń i cały osprzęt (w końcu dzięki mnie nic mu się nie dzieje na akcjach). Gdy wykonałam już jego zadania wyruszyłam z powrotem do domu. Nic ciekawego się więcej nie wydarzyło. I moje domowe zadania to jeszcze posprzątać pokój, wytrzepać dywan i nakarmić chomika i chyba tyle nie licząc tego, że muszę zrobić obiad dla moich dwóch pasożytków (czyli braci, jak zwykli ludzie by ich nazywali).
No i tyle papa :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz